Wtorek
14.03.2006nr 073 (0226 ) ISSN 1734-6827 Dyskusje problemowe Temat: PROMOCJA (NOWY TEMAT) Autor: sako i sabo godzina: 00:32 Tak na przednówku sobie bładze myslami i wspominam moje dzieciece lata, czytam wiele publikacji zawierających refleksje na temat przemijania i tego co w okół nas sie dzieje. Z kalendarza łowieckiego znikają kolejne gatunki zwierzyny, tak samo jak i z listy chronionych do wyginietych. Las który wydawał mi sie mroczny gesty i rozległy coraz bardziej przypomina mi miejski park. Kilkanascie chłopskich pól które pamietam sa teraz uprawiane w jednym kawałku przez pana X sprzetem za .............tys. złotych. Ludzie stają sie wygodni do tego stopnia że swoją terenówką to pod samą ambone. Ambona też dobże ażeby była ocieplana a pod nią kilogramy przynety. Magnumy podświetlania pociski super ekspansywne itd. Mozna mi zażucic że nie ide z duchem czasu albo z racji wieku nie moge tego pamietac. Pewnie wielu z was pamieta o wiele wiecej. A ja tak chciał bym pojezdzic bryczką wzdóż miedzy z pieskiem i dubeltówką u boku położyć sie pod drzeewem i słuchać jak skowronek podśpiewuje rolnikowi gdy robi w polu.Patrzeć jak kuropatwy przelatują z kartofliska w buraki a potem czuczykają na miedzy.Nie spieszyć sie na kolejną promocje do hipermarketu i nie kupować 100gram wedliny z 30 gramów miesa.Po niedzielnym polowaniu nie spieszyć sie do pracy a usiąsc przy ognisku i zkosztowac nalewki a spotkawszy kamrata w lesnych ostepach nie leciec prosto do książki czy aby wpisany. Ach pisał bym i pisał o tej gruszy co stała koło spalonej leśniczówki o pliszkach spacerujących pomiedzy chłopskimi krowami o tej jeszcze nie zmeriolizowanej rzecce...........czy ekonomia jest najważniejszą nauka w życiu? Dokąd zmierzmy? Patrząc na ciągły pospiech afery coraz powszechniejsze narkotyki żle pojmowaną demokracje i wolnośc słowa i niż demograficzny-chyba nieuchronnie do samozagłady. Autor: jerzyd godzina: 00:42 romantyk :) :) PS jak mawiały moje ( dorosłe już )dzieci : czuję te klimaty :) Autor: Jastrząb godzina: 02:03 Sentymentalnie i pięknie prawisz... ...i pomyśleć jak wiele z tej malowniczej krainy zależy od nas-i tylko od nas... DB! Autor: greg godzina: 07:49 Sako taka kraina istnieje. To my ją tworzymy. A te uroki chałup, skrawów pól itp mam u siebie. Żebyś Ty wiedział jak ptaki śpiewają w maju. Autor: greg godzina: 08:29 Acha jest jeszcze bardziej urokliwa kraina. To bieszczady Zycie płynie tam wolno a te krajobrazy. Warto tam pojechac i wsłuchać się w szmer strumyka Autor: aarcim godzina: 10:24 Sako wygląda jakbyś chciał przenieść się do krainy wiecznych łowów bo to o czym piszesz i chciałbyś tego to jak mówią nasi sąsiedzi TO SE NE WRATI Autor: Rzecznik Prasowy godzina: 11:18 A ja bym chciał z oszczepem na odyńca........ (powaznie), ale co zrobić. pozdrawiam filip Autor: master537 godzina: 11:34 Ad. Sako i Sabo. Opisujesz tak pięknie dziewiętnastowieczne i wczesnodwudziestowieczne klimaty. Pomimo młodego wieku masz takie romantyczne tęsknoty. Nic na to nie poradzisz pomimo, że nie zauważyłeś, że już nikt gęsim piórem nie skrobie kaligrafii, ale "trzaskają" po klawiaturze. Czas nie stanie w miejscu i musisz się pogodzić z biegnącym postępem. Pozdrawiam. Darz Bór. Autor: Walter godzina: 13:14 sako i sabo Poruszyłeś czułą nutkę. Sam dobrze pamiętam swoje wakacje spędzane na wsi, rok w rok. To nie dziewiętnasty, czy początek dwudziestego wieku. Te błyskawiczne przemiany, ten galop, to ostatnie trzydzieści lat zaledwie...Ale gdzieniegdzie jeszcze znajduję klimat tych chwil, dlatego chłonę ile się da, bo za parę lat ten obraz zniknie zupełnie. D.B. Autor: LeonUA godzina: 14:47 Ad Rzecznik Prasowy A ja inaczej dzika na koniach dopedzic i kordelaskiem. Żartuje troszke a ja polecam Polesie lubelskie zupelnie malo znane ale cudowne slonki, gesi, łosie a wiczorami koncerty puchaczy i cisza i cisza Autor: jurek123 godzina: 15:31 Jedni mają marzenia inni zaś wspomnienia.Ja wspominam jak na polowania na piżmaki konno jeżdziłem nad rzeczkę Liwiec i dołki wodne wiosną kiedy wody rozlały. Ba nawet swego czasu próbowałem z konia polować.Raz omal tragicznie się dla mnie nie skończyło,i póżniej już bardziej rozważny byłem. Klacz na której jeżdziłem strzałów się nie bała tylko że gałęzie olszyny omal mnie nie zgilotynowały. Na lisy zaś w zimę jeżdziłem saniami.Kiedyś w mokradłach lisa strzeliłem i przy podnoszeniu wpadłem do pasa w taką na wpół zamarzniętą breję.Do domu miałem 5km i saneczkami jak dojechałem to nie mogłem nóg wyprostować bo spodnie zamarzły na blachę |