Czwartek
13.08.2009
nr 225 (1474 )
ISSN 1734-6827

Wiedza i edukacja



Temat: Rzeczoznawca od szkód łowieckich

Autor: PrzemekJ.  godzina: 09:07
Ad. Kazimierz Szumski Pełna zgoda, dodam tylko, że nie ma czegoś takiego jak uprawnienia rzeczoznawcy do spraw szkód łowieckich... Żeby je zdobyć, trzeba zdobyć uprawnienia po prostu /lub aż/ rzeczoznawcy majątkowego... Studia podyplomowe to dopiero mały i najłatwiejszy krok... 3600 czy 4000 to dopiero początek, potem bowiem trzeba odbyć praktykę zawodową i sporządzić odpowiednią ilość wymaganych operatów szacunkowych (praktyka Kolego kosztuje znacznie więcej niż same studia) a samo wykonanie operatów szacunkowych specjalistycznych z każdej dziedziny jest niezwykle trudne i pracochłonne (może 40% osób które ukończą studia podyplomowe kończy praktyki zawodowe i podchodzi do egzaminu)... Prawdziwe schody zaczynają się jednak dopiero po ukończeniu praktyki zawodowej przy próbie podchodzenia do egzaminu państwowego (każe podejście również kosztuje) niektórzy podchodzą po kilkanaście razy bez rezultatu dzisiaj średnia zdawalność dochodzi w porywach 1- 2 osób na postępowanie... a są i takie postępowania, których nie udaje się przebrnąć żadnemu ze zdających… Pozdrawiam i życzę sukcesów przy próbie zdobycia takich uprawnień ;) DB!

Autor: Miłosz  godzina: 10:47
Sauer 86, taka opinia będzie opinią prywatną, co oznacza, że w ewentualnym postępowaniu sąd może wziąć ją pod uwagę tylko wówczas, gdy przeciwnik nie kwestionuje jej treści. W innym razie konieczne będzie powołane biegłego sądowego, którego opinia będzie dopiero dowodem w sprawie, a i to, jak słusznie już zauważono, możliwym do podważenia. DB

Autor: Kazimierz Szumski  godzina: 12:31
PrzemekJ. w 1997 praktyka nie była wymagana, dyplom - studia trwały 2 lata i egzamin w innej części kraju. Z żyyczeniami powodzenia dla mnie w tej kwestii spóźniłeś się o lat 12 :))))) Pozdrawiam PS. Z tą trudnością też bym nie przesadzał, zależy kto jaki zawód wykonywał. Jeżeli ja np. miałem prywatną firmę gdzie jedno ślizgnięcie długopisu przy kosztorysowaniu oznaczało dziesiątki tysięcy, metoda odtworzeniowa nie jest żadnym problemem. Tak samo uważam dla leśnika wycena gruntów zadrzewionych.