Problem w tym, że Minister Środowiska w swoim rozporządzeniu w najmniejszym stopniu od jakiegoś czasu nie wymaga przeprowadzania inwentaryzacji, tylko narzuca samo podanie "szacowanej liczebności występujących zwierząt łownych". Daje przy tym absolutną swobodę w doborze sposobu dochodzenia do tej "szacowanej liczebności". W czym więc rzecz?
Oj, "chłopcy, chłopcy" - zaraz się "pozabijacie". A przecież "wszyscy dookoła wiedzą" iż najlepszą i najczęściej stosowaną w KŁ inwentaryzacją - jest "inwentaryzacja sufitowa", i co wy na to. Może nieprawda ?. :))