Wtorek
16.03.2010
nr 075 (1689 )
ISSN 1734-6827

Hyde Park Corner



Temat: czy jesteśmy zboczeńcami?

Autor: Jastrząb  godzina: 02:11
Jack... To wszystko prawda-zapomniałeś jeszcze o tym,że alette jest uzależniona od nas,a ten sposób myślenia gwarantuje jej odmienność-przez co jest zauważana...Jakakolwiek zmiana sposobu myślenia osłabia jej pozycję i przesłania cieniem...no i co by to było gdyby stała się nagle niewidoczna?W końcu ona bez nas nie może już żyć ;) Jesteśmy dla niej jej swoistym pokotem którym się cieszy ...Tu już wcale nie chodzi o łowiectwo czy empatię wobec zwierząt-tu chodzi o nas.To całe gadanie jest wyłącznie metodą na utrzymanie kontaktu od którego jest uzależniona.To już przypomina rykowisku-tylko,że alette ryczy-a wręcz wyje...jak to śpiewał jeden z aktorów: turnus mija a ja niczyja...heheh... Stare prawo natury jak zwykle działa-choć mechanizm specyficzny. DB!

Autor: Trojak  godzina: 06:30
Alette, ależ podałem rozwiązanie- to edukacja na poziomie co najwyżej szkoły średniej, lub korepetycje- można je połączyć z nową znajomością z kimś, z braci myśliwskiej- propozycje miałaś, sprawdź tylko czy nadal aktualne. Podpowiem tylko, że sprowadza się owo, do zagadnienia zwanego prokreacją.

Autor: Jack__Daniels  godzina: 07:39
ad alette "Teraz kolej na ciebie: czekam na propozycje, jak rozwiazac problem nadmiaru dzikow? Tylko prosze wymysl cos wiecej poza zabijaniem." - może wazektomia? "Jak na razie okazuje się, z waszych wypowiedzi że taka jest prawda: polujecie wlasnie dla przezycia pewnych emocji, robicie to dla siebie. " a czy ktoś zaprzeczał, że nie robi tego dla siebie? Ja to robię dla małej murzyńskiej wioski na zboczach Kazachstanu. To jak to z tym kastrowaniem kocura? Odczuwałaś przy tym przyjemność? Co w ogóle czułaś kiedy z twojego zwierzaka robiono inwalidę?

Autor: Certyfikat  godzina: 08:21
Ja wiem, ja wiem co zrobić z dzikami! Należy ich nadmiar przesiedlić do obozów pracy, lasów w których nie ma pół pełnych ziemniaków i kukurydzy. Te skrzywione, rozbuchane, burżuazyjne dziki w bukowym lub dębowym lesie poznają co to znaczy w trudzie zdobywać pożywienie. A czuwać nad reindoktrynacją dzików powinni czuwać uzbrojeni strażnicy. Broń boże myśliwi, bo oni odczuwają emocje. Na straży muszą stać tacy, którzy tylko wykonują rozkazy i - jeśli będzie trzeba - zabiją rutynowo. Kilka lat w obozie sprawi, że taki dzik nie spojrzy już na chłopską kukurydze i nie wylezie z lasu.

Autor: Jack__Daniels  godzina: 08:42
Ja bym proponował tych specjalistów od likwidacji z Kantonu Genewskiego. Niewątpliwie każdy z nich ma praktykę w bezuczuciowej eksterminacji zwierząt - poćwiczyli na lisach. alette nie odpowiadaj mi w tym wątku na temat kotka, bo widziałem już odpowiedź w "...revisited" (przegapiłem, przepraszam) - oczywiście miałem kolejne pytania :).

Autor: Certyfikat  godzina: 08:55
O, specjaliści z Kantonu Genewskiego będą jak znalazł! Na pewno gadają po niemiecku ;)

Autor: Jack__Daniels  godzina: 09:03
O! Lubie niemiecki. Po niemiecku nawet "herzlich willkommen" brzmi jak "ręce do góry".

Autor: Kocisko  godzina: 09:59
Marek Dokładnie. Taki strażnik ma płacone za robote i nie musi jej lubić. Składa się i wali z zimną krwią. Nawet powieka mu drgnie. Nawet jeśli to bedzie locha prowadząca:ordung to ordung!!! Nie ma przeproś. Z tą sama beznamiętnością włączy wysokie napięcie w ogrodzeniu jakby próbwały sie podkopać. Co najwyzej krzyknie jak sędzia liniowy: SPALONY!! Jack Co ty chcesz od Germanów:):)??? Chłopak z dziewczyną w łóżku, mówi do niej: -Kochanie, na jeźdźca??? -Jaki NAJEŹDŹCA?? -Teutoński, ku..wa, grabieżca!!!!!!! :):):):):) Basia Przed x laty czytałem o pewnych rozwiązańiach dotyczacych nadmiaru zwierzyny w UK. Otóz tamtejsci łowcy generalnie nie gustują w polowaniu na grubą zwierzynę a mają całkiem sporo płowej. O ile na terenach prywatnych własciciele MUSZĄ sami ROZWIĄZYWAĆ ten problem o tyle na terenach państwowych musiało interweniowac państwo. Dużych drapiezników na Wyspach nie ma od iluś wieków i sama propozycja aby je tam sprowadzić wywołałaby zbrojne zamieszki z miejscową ludnością. Więc sięgnęli do sposobu który Ty nieraz już lansowałaś. Zatrudnili strzelców-rzeźników.Nie piszę tego z pogardą lecz stwierdzam suche fakty. Bo oni róznili się od klasycznego rzeżnika JEDYNIE narzędziem uboju. Ponieważ nikt tam nie szasta pieniedzmi podatników więc nie zatrudniono armii strzelców lecz kilku zaledwie. Tak że przypadało im coś koło 1000szt na głowe do zabicia. I chłopaki chodzą po lesie i strzelają do KAŻDEJ sztuki jaką napotkają w okresie gdy mogą to robić. GWARANTUJE Ci że NIE ODPUSZCZAJĄ ŻADNEGO strzału do czego tak wiele razy się odwoływałaś. Bo...nie dostali by prowizji od zabitych sztuk. Praca jest praca. Nie zabijasz, nie zarabiasz. Aby dostać tę robotę nie nalezy być super snajperem. Wystarczy zdać na strzelnicy prosty test strzelecki jaki w Polsce skończyłoby z palcem w dooopie 80% mysliwych. Nie ma obowiązku dochodzenia postrzałków z psami. Jak sztuka ujdzie, wali się kolejną. Jestem pewien ze Ci goście maja serdecznie dośc uganiania się po lesie i zabijania zwierząt setkami. Ale jak się podjęłi to robią swoje. Spróbuj zgłosić taki projekt do naszego ministerstwa środowiska. Najlepiej ze wskazaniem z jakiego budżetu bedzie to przedsięwzięcie sfinansowane.

Autor: alette  godzina: 11:01
Spostrzegawczy Jastrząb;) Jesteś blisko, ale wciąż nie dośc blisko prawdy Michał... Ale kto wie może, w końcu dojdziesz do tego, dlaczego tu z wami piszę?.... p.s a ty potrafisz zyc beze mnie? Rozmawiasz juz ze mna od ponad roku... ;) A tutaj coś o dzikach:
Na poziomie górnej Wisły w okolicach Czechowic-Dziedzic stawy rybne są niemal całkowicie wytrzebione. Powód? Ekolodzy chronią 200 par kormoranów na Zbiorniku Goczałkowickim, a urzędnicy panicznie boją się słowa "odstrzał redukcyjny" Dziki ryją, a minister się leni To już prawdziwa plaga. W całym kraju rolnicy skarżą się na spustoszenia, jakie w ich uprawach powodują dzikie zwierzęta, i oskarżają myśliwych o zaniechanie prowadzenia odstrzałów. 30 proc. gospodarstw na Lubelszczyźnie jest już zagrożonych stratami z tego tytułu. Sprawę komplikują ekolodzy, terroryzując leśników przebąkujących o odstrzałach. Na koła łowieckie spadają też gromy za zwłokę w wypłacie rekompensat za poniesione straty, ale myśliwych nie stać na płacenie pełnych odszkodowań. Rząd jest głuchy na postulaty zmiany prawa dotyczącego likwidacji szkód rolniczych spowodowanych przez dzikie zwierzęta. A przepisy, które już istnieją, urzędnicy naginają w ten sposób, by wypłacać rolnikom jak najniższe odszkodowania. Jak tłumaczy nam Romana Jakubiec, prezes Lubelskiej Izby Rolnej, choć problem szkód łowieckich narasta z roku na rok, politykom brakuje woli do jego rozwiązania. Zagrożonych stratami z tego powodu jest już co najmniej 30 proc. gospodarstw rolnych na Lubelszczyźnie, z czego straty 10 proc. gospodarstw można określić jako bardzo duże. - Nie można za wszystko winić myśliwych, bo nie oni to prawo ustalają, ale trudno nie zauważyć, że wśród parlamentarzystów jest wielu myśliwych i to im powinno zależeć na uregulowaniu tej kwestii - uważa Jakubiec. Według danych dr. inż. Mariana Flisa z Katedry Ekologii i Hodowli Zwierząt Łownych Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, przewodniczącego Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Lublinie, w czasie ostatniej dekady populacja dzików wzrosła dwukrotnie. W 2008 r. było ich w Polsce ponad 200 tysięcy. Nadmierny przyrost liczby dzików to m.in. efekt rozregulowania ekosystemów przez monokulturową uprawę kukurydzy, scalanie pól, uprawy wielkoobszarowe i GMO. - Dziki obecnie rozmnażają się cały rok, a nie, jak to było do tej pory, raz do roku - twierdzi dr Flis. - To m.in. wysokoenergetyczna karma w postaci kukurydzy spowodowała rozregulowanie funkcjonowania całej populacji - dodaje. Zdaniem Romana Włodarza, prezesa Śląskiej Izby Rolniczej zajmującego się problemem szkód łowieckich z ramienia Krajowej Rady Izb Rolniczych, w Polsce istnieje państwowy bezwład w zakresie kształtowania liczebności zwierząt dzikich. Jest ich coraz więcej, gdyż zmienił się klimat, poprawiła troska o środowisko, a także dlatego, że właściwe organa przespały moment odpowiedni do zapanowania nad sytuacją. Obecnie dziki mnożą się szybciej, niż uwzględniają to planowe odstrzały, i wyrządzają szkody nieomal w całej Polsce. - W niektórych kołach, przy 100 dzikach stwierdzonych w kwietniu, w ciągu sezonu odstrzela się 160 sztuk, a mimo tego ich populacja nie maleje, a jeszcze rośnie - wskazuje prezes Włodarz. - Myśliwi rekordziści zabijają po około 40 dzików rocznie. To już przestaje być zabawne, bo już nie jest pasją, ale rzezią - twierdzi dr Flis. Ogromny problem z dzikami ma np. województwo śląskie. W gminie Rudziniec na terenie zabudowanym zwierzęta te zniszczyły w ciągu miesiąca wszystkie tereny zielone, z ogródkami i boiskami szkolnymi. Dziki doskonale funkcjonują na terenach zabudowanych, a brak woli politycznej, odpowiednich aktów prawnych i strach przed ekologami uniemożliwia zrobienie z nimi porządku. - Lochy chodzą pośrodku wsi i stanowią zagrożenie dla idących do szkoły dzieci. Ogromny problem stanowią otuliny parków i rezerwatów. Dziki tylko przechodzą sobie z pola na pole, a rezerwat jest pilnowany z zewnątrz przez organizacje ekologiczne. W gminie Rudy Raciborskie doszło już do tego, że ekolodzy podcinają ambony, przekłuwają koła w samochodach myśliwych, którzy przyjechali polować na tamtym terenie - ujawnia Włodarz. Eksperci wskazują, że problemem dla rolnictwa jest nie tylko nadmierna populacja dzików, ale również innych zwierząt, np. kormoranów czy lisów. Nikt nie płaci za szkody wyrządzone przez kormorany, wydry, jenoty, świnie wietnamskie, świniodziki, nie mówiąc już o wronach i gawronach, ponieważ prawo zobowiązuje koła łowieckie do odszkodowań za szkody wyrządzone jedynie przez dziki, jelenie, sarny i daniele, a służby państwowe - za wilki, bobry, rysie, żubry, niedźwiedzie i łosie. Na poziomie górnej Wisły w okolicach Czechowic-Dziedzic znajdują się nieomal całkowicie przetrzebione stawy rybne, dlatego że ekolodzy chronią 200 par kormoranów na Zbiorniku Goczałkowickim, a urzędnicy panicznie boją się słowa "odstrzał redukcyjny", bo co ekolodzy na to powiedzą - wylicza prezes Włodarz. Szczególnie uciążliwy dla środowiska naturalnego i gospodarstw rolnych jest ogromny wzrost populacji lisów po objęciu ich szczepieniem przeciwko wściekliźnie. Jak wskazują myśliwi, np. w okolicy Lublina nie ma już zajęcy, kuropatw i częściowo bażantów wytrzebionych przez te drapieżniki. - Idą ogromne pieniądze na szczepionki, a z drugiej strony myśliwym każe się te lisy odstrzeliwać - żali się dr Flis. Koła łowieckie nie nadążają Wzrost liczby zwierząt powoduje zwiększenie szkód, a zatem i sumy wypłacanych odszkodowań, z których ponad 80 proc. pochodzi z kas kół łowieckich. Według danych PZŁ, w Polsce koła łowieckie dzierżawią 25,5 mln użytków rolnych, a odszkodowania wypłacone przez PZŁ w ubiegłym roku rolnikom wynosiły ok. 32 mln złotych. W okręgu lubelskim w sezonie 2007-2008 wypłaconych zostało ok. 400 tys. zł tytułem odszkodowań. Powoduje to zbytnie obciążenie finansowe dla kół łowieckich. - Niektóre koła mają trudności z płynnością finansową i zdarza się, że konieczna jest zrzutka do kapelusza na pokrycie bieżących wypłat - wskazuje dr Flis. - A gdy koło utraci płynność finansową, to w pierwszym rzędzie zrzeknie się obwodu łowieckiego, a wtedy będziecie dochodzić swoich roszczeń u starosty. Życzę powodzenia - mówił lubelski łowczy, odpowiadając na zarzuty rolników winiących myśliwych za szkody łowieckie i niskie odszkodowania. Myśliwi poważnie zastanawiają się nad przyszłością polskiego łowiectwa w sytuacji stale rosnących obowiązków związanych z nadmiarem zwierzyny łownej. - Wszystko to staje się coraz mniej zabawne - mówi dr Flis. - Trzeba po nocy pilnować upraw kukurydzy, trzeba strzelać po 50 dzików rocznie, trzeba jechać po kilkadziesiąt kilometrów na szacowanie szkód, czasami trzeba na to wziąć urlop z pracy. Ta pasja zaczyna nas zbyt wiele kosztować. Zła kondycja finansowa wielu kół łowieckich wynika m.in. z faktu, że nie mają prawa sprzedawać dziczyzny indywidualnym klientom, lecz muszą korzystać z usług kilku central. Prowadzi to do takich paradoksów, że cena dzika w skupie waha się od 80 gr do 3 zł za kilogram, a w handlu detalicznym dziczyzna osiąga zawrotne ceny. Powstał już i czeka na wprowadzenie akt prawny, który umożliwi kołom łowieckim sprzedaż tzw. bezpośrednią. - Każdy z państwa już wkrótce będzie mógł w kole łowieckim kupić sobie sarnę czy dzika nie po 80 czy 100 zł za kilogram, tylko - powiedzmy - po cenie znacznie niższej, rzędu 5-6 zł - mówi dr Flis. Roman Włodarz nie jest tego taki pewny. - Zobaczymy, opór lobby mięsnego i weterynaryjnego jest przeogromny - oponuje. - Gdyby rozwiązać wszystkie umowy dzierżawne z kołami łowieckimi, to nie istnieje żadna struktura państwowa mogąca myśliwych zastąpić, a więc jak na razie rolnicy i myśliwi są na siebie skazani - wskazuje Roman Włodarz. - Trzeba oddać sprawiedliwość myśliwym, bez których sytuacja całkowicie by się wymknęła spod kontroli. Ten myśliwy, który odstrzelił 200 lisów w ciągu roku, wykonał naprawdę dobrą robotę, gdyż lisów jest stanowczo za dużo. Uczestnicy debaty w Lubelskiej Izbie Rolniczej zwracali uwagę na stan niemocy państwa w zakresie regulacji liczby dzikich zwierząt i polityki ekologicznej związanej ze zwierzętami łownymi. - Mamy skomplikowaną i nieciągłą konstrukcję prawa dotyczącego własności dzikich zwierząt oraz ułomny system odpowiedzialności za szkody wyrządzane przez dzikie zwierzęta. Praktycznie koła łowieckie odpowiadają za 4 gatunki zwierząt, za 6 odpowiada państwo, a za pozostałe nikt - wskazuje prezes Włodarz. Przykładem braku skoordynowanej polityki państwa jest choćby sytuacja nadmiernej liczebności lisów. - Kto inny podejmuje decyzję, żeby lisów było za dużo, dając im szczepionki przeciw wściekliźnie, a kto inny musi robić porządek z lisami, które już wykończyły zające, kuropatwy i czynią coraz większe szkody u rolników - mówi Włodarz. - Ale na szczęście mamy jenoty i szopy pracze, które robią teraz porządek z lisami. Za chwilę będziemy mieli kolejny problem, właśnie z jenotami i szopami praczami... Tymczasem wobec braku zainteresowania rządu problematyką szkód rolniczych nowelizacją ustawy Prawo łowieckie zajęli się posłowie opozycyjnego PiS. - Nie jestem ani myśliwym, ani rolnikiem, po prostu do mojego biura poselskiego przychodzą rolnicy ze łzami w oczach, skarżąc się na dewastację ich upraw przez dzikie zwierzęta - mówił na spotkaniu w Lubelskiej Izbie Rolniczej poseł Jerzy Rębek z PiS, który jako jedyny z parlamentarzystów przyjął zaproszenie na spotkanie. Poseł dokonał pierwszej prezentacji ogólnych założeń projektu nowelizacji ustawy Prawo łowieckie, nad którym grupa posłów PiS pracowała od jesieni ubiegłego roku i planuje w najbliższym czasie wnieść go do laski marszałkowskiej. Projekt zakłada uruchomienie mechanizmu pozwalającego na zabezpieczenie w budżecie państwa środków na wypłatę przynajmniej części odszkodowań za szkody spowodowane przez zwierzęta łowne w uprawach rolnych. Chodzi o pieniądze rzędu 40-50 mln zł rocznie w skali kraju. Projekt nie zwalnia kół łowieckich z obowiązku płacenia odszkodowań za poniesione straty, ale zamiast kierowania ich bezpośrednio do rolników przewiduje przekazywanie pieniędzy w wysokości zbliżonej do dotychczasowych wpłat na tzw. fundusz odszkodowawczy. Według poselskich wyliczeń, na fundusz odszkodowawczy koła łowieckie wpłacałyby kwotę równoważną 5 kg żyta za hektar dzierżawionego gruntu i taką samą kwotę miałby do wpłacenia minister finansów. Adam Kruczek
http://www.naszdziennik.pl/print.php?dat=20090718&id=po01.txt&typ=po (www.naszdziennik.pl/print.php?dat=20090718&id=po01.txt&typ=po) I tak zastanawia mnie coś: dlaczego ludzie nie ogrodzą tych pól kukurydzy na których pasą się dziki? Skoro wlasnie z powodu zerowania na tych polach ich przybywa... Czy zabijanie nadmiaru dzikow jest lepszym rozwiazaniem, od niedopuszczenia do zbytniego rozmnazania sie dzikow?

Autor: Kocisko  godzina: 11:12
Basia AŻ TYLE wywnioskowalas z tego artykułu?? Ja proponuję abyś własnym kosztem, w myśl zasady-przykład idzie od nauczyciela-ogrodziła choc JEDEN HEKTAR pola. Ogrodzeniem którego nie sforsuje dzik czy jeleń. Dla ułatwienia-siatka jaką sie grodzi ogródki działkowe czy przydomowe obejścia-ABSOLUTNIE NIE WYSTARCZY.

Autor: Certyfikat  godzina: 11:26
Hahaha, no szapoba Baśka! :) 50ha pola to jakieś 3 km solidnego ogrodzenia. Zgadnij ile kosztuje przygotowanie czegoś takiego?

Autor: alette  godzina: 11:33
http://www.gazetylokalne.pl/index.php?p=news&newsid=391&area=1 (www.gazetylokalne.pl/index.php?p=news&newsid=391&area=1) Jaki jest sens tego by coś siać? Skoro wiadomo, że dziki to zniszcza.

Autor: Certyfikat  godzina: 11:44
Głupie pytanie. Rolnik to rolnik, musi siać żeby mieć z czego żyć. Apropos ogradzania - usiadłem sobie i policzyłem za Ciebie. Mamy 50 ha pola z kukurydzą. Wydajność kukurydzy to jakieś 10 ton z ha. Czyli na 50ha można zebrać 500 ton plonu. Tona kukurydzy kosztuje jakieś 550 zł. W sumie daje nam to kwotę 275000 zł. Tyle że od tej kwoty należy odjąć koszty oprysków, zasilania, zbioru, magazynowania, suszenia itd. A teraz ogrodzenie pola 50 ha, dajmy na to prostokąt o bokach 1 km na 0,5 km, czyli 3000 m, kosztuje: - przygotowanie terenu pod ogrodzenie i zrobienie wykopu minimum 50 zł za metr=150000 zł - gruba metalowa siatka 15 zł za metr x 3000 m=45000 zł - słupki - tak jeden co dwa metry, czyli 1500 słupków po 25 zł za sztukę=37500 zł. W sumie mamy 232500 zł kosztów grodzenia. Efekt? Nie opłaca się :)

Autor: kristofferp  godzina: 11:55
Wiele z tego co piszecie sprowadza się do modelu gospodarki łowieckiej. Wybrany został model, gdzie zwierzynę dokarmia się zimą, dbając o duże stado podstawowe. To powoduje duży przyrost roczny, ale i duże szkody w rolnictwie i uprawach leśnych. Odszkodowania koła kryją sprzedażą dziczyzny. Innym modelem byłogy godzić sie z upadkami zwierzyny w okresie zimowym. Mieć małe stado podstawowe i niski przyrost. I w efekcie niższe szkody. Plus oczywiście wiele wariantów pośrednich pomiędzy tymi modelami. Wydaje się, że w różnych łowiskach model powinien być różny. Dostosowany do sytuacji. Grodzenie pól jest nierealne !!!!!!!!!!!! DB.

Autor: Certyfikat  godzina: 12:16
Model... Mam obwód polny, na 7800 ha obwodu jest jakieś 500 ha lasu. Zimą dokarmiamy minimalnie - dwie, trzy przyczepy karmy (w sumie kilka ton), lizawki - nic więcej. Latem na polach stoją setki hektarów kukurydzy, dziki przychodza od sąsiadów z obwodów leśnych i siedzą w kukurydzianej stołówce do czasu, kiedy nie wygonią ich kombajny. Dzików strzelamy co roku około 100.

Autor: kristofferp  godzina: 12:42
No to macie nieciekawy podział na łowieka. Skutkiem tego płacicie odszkodowania za innych !!!!!!!!! DB.

Autor: Certyfikat  godzina: 12:46
Podział jak podział :) A szkody płacimy poniżej 10000 zł (słownie: dziesięć tysięcy) rocznie.

Autor: kristofferp  godzina: 12:51
To nie tragedia! Znam koła które płacą 5 razy tyle i więcej ... DB.

Autor: Certyfikat  godzina: 13:13
Po sąsiedzku mamy koło, które płaci 25 razy tyle. Zgadzam się, że 10000 to bardzo donbry wynik :)

Autor: Kocisko  godzina: 13:56
Basia W podanym artykule jest wzmianka równiez o kormoranach pustoszących ryby w stawach. Kiedyś byłas bardzo oburzona tym ze komuś to przeszkadza ze kormorany wyłapują ryby. Przeciw czworonogom proponujesz ogrodzenia.Ok. A co zaproponujesz hodowcom ryb którzy z tego zyją, i ABSOLUTNIE NIE MAJĄ PRZYJEMNOŚCI W ZABIJANIU RYB, w ramach ochrony ich dorobku przeciw takim intruzom?????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????

Autor: Jack__Daniels  godzina: 14:42
Jak to co :) siatki nad stawami :) takie jak są w ogrodach zoologicznych. Albo tych "eksterminatorów" z kantonu Genewskiego :). Poza tym kormorany robią to dla przeżycia, a nie dla przyjemności :). Kocie nie zapominaj przyjemność to ZUO! :)))))))))) Spodobały mi sie te powyższe wyliczenia i tak sobie zacząłem dzielić i mnożyć i dodawać :) alette deklarowała kiedyś 300zł/miesiecznie na szczytny cel :). 232500 - koszt ogrodzenia 232500zł podzielić przez 300zł to wyjdzie nam ile miesięcy alette musiałaby finansować takie ogrodzenie, a do tego podzelimy jeszcze przez 12 to wyjdzie nam ile lat :) czyli: 232500/300=775miesięcy 775/12=64,58 lat :) ale jaja :) przecież ludzie tyle nie żyją :) a to dopiero byłby jeden płot :))))))))))

Autor: Kocisko  godzina: 15:39
Jack To moze rolnicy, jako nieprzystosowani do zycia, powinni wyginąc?????? Poza tym Basia nie powiedziała że DA 300zl lecz ze MOGŁABY dac. A to już insza inszośc. Biorąc pod uwagę ze za budowę schronisk wexmie się około 90-tki to małe szanse ze ogrodzi komuś nawet jedną kurkę liliputkę.

Autor: Jastrząb  godzina: 20:15
AD ALETTE cyt. : "a ty potrafisz zyc beze mnie? Rozmawiasz juz ze mna od ponad roku... ;)" No właśnie-czas kończyć tą rekordową grę wstępną...Ponieważ od roku jesteś tu z nami i nie zamierzasz nas opuścić jak mi się wydaje-to można ewentualnie uznać,że po tak intensywnej łowieckiej edukacji jaką tu tobie serwujemy staż łowiecki masz już za sobą... Czas zatem zadać to zasadnicze pytanie: BASIA! CHCESZ WSTĄPIĆ DO GRONA DIAN POLSKICH I W UMIŁOWANIU OJCZYSTEJ PRZYRODY UCZESTNICZYĆ W ŁOWIECKIM ŻYCIU? Przyznaj ,że tego właśnie chcesz... ;)))

Autor: Kocisko  godzina: 22:06
Jastrząb Weź mnie za "chrzestnego":):):):)