Środa
16.03.2011
nr 075 (2054 )
ISSN 1734-6827

Przepisy kulinarne



Temat: sarna na bardzo szybko, wyszło pycha :)  (NOWY TEMAT)

Autor: ULMUS  godzina: 13:44
Dowiedziałem się wieczorem, że na drugi dzień po południu będę miał zacnych gości i coś trzeba im dzikiego podać, gdyż należą do grupy ludzi inteligentnych, jadających mięso , najchętniej z dzikich zwierząt ubitych humanitarnie kalibrem 8x57. Zdążyłem tylko wyjąć schab z zamrażarki , kiedy okazało się że tego wieczora sam będę gościem na urodzinach u Koleżanki. Zapomniałem o schabie i gnany litościwą potrzebą pocieszenia kobiety obchodzącej 39 urodziny udałem się w gości. W gościach było po staropolsku, czyli serdecznie, suto i wesoło. Obudziłem się rano z pragnieniem godnym co najmniej Stasia i Nel pod koniec książki …. Walcząc z własnym ciałem powlokłem się do kuchni na spotkanie schabu. Leżał tam cicho i czekał . Udręczony umysł podpowiedział mi : „Weź to potnij , rozbij, zasyp czymś i do lodówki … potem się zobaczy”. Miałem schab z kozła (5 letni kozioł ) jeszcze z czerwca. Zdarłem więc błony i powięzi drżącymi rękami. Pociąłem na plastry grubości ok. 1 cm, rozbiłem cienko ale nie za cienko, posoliłem, popieprzyłem posypałem estragonem i kminkiem . Zrobiłem sobie herbatkę z cytrynką, wypiłem , poprawiłem kefirem i poczołgałem się do łóżka aby skonać z godnością. Około południa zorientowałem się że jednak żyję … Uratowało mnie prawdopodobnie to że nie szedłem w stronę światełka w tunelu. Prysznic, golenie, świeża koszula … lustro... nnno znów biały, wykształcony europejczyk. Uśmiechnięty i zadowolony z życia ruszyłem na spotkanie schabu. Nie miałem zbyt wiele czasu dlatego pokroiłem tylko czosnek w słupki, jakiś żółty ser w wąskie paski i tłusty boczek też w wąskie paski. Na każdy plaster mięsa położyłem kilka słupków czosnku jeden słupek serka, jeden pasek boczku. Zawinąłem to wszystko w schabik, bacząc aby boki plastra mięsa zawijać szczelnie do środka. Powstałe małe zraziki owinąłem jeszcze w jeden cienki plasterek tłustego boczusia. Na rozgrzane masło kładłem zraziki i przypiekłem krótko, ale tak żeby boczek zesztywniał i przyrumienił się wydzielając ten cudny aromacik . Odłożyłem zrazy na talerz i zeszkliłem na pozostałym tłuszczu trzy duże cebule posiekane w kostkę. Zeszkliłem je solidnie, tak żeby wyparowało jak najwięcej wody, stale mieszając. Zeszkloną cebulę wsypałem na dno żaroodpornego naczynia , dodałem 4 goździki, kilka ziaren jałowca i liść laurowy i chyba jeszcze kolendrę. Ułożyłem na to zraziki. Piekarnik rozgrzałem na maxa, chyba na 230. Włączyłem ziemniaki do gotowania i w tym momencie wstawiłem zraziki do piekarnika. Po 15 minutach zmniejszyłem temp. pieczeniana ok. 160 – 180. Piekłem zraziki do momentu odlania i pogniecenia ziemniaków. W międzyczasie odkryłem, buszując w zamrażalniku w poszukiwaniu lodu (bo pić mi się chciało czegoś zimnego jak we żniwa), zamrożony sos śliwkowy. Rozmroziłem i podgrzałem ów sos, będąc wielce z tego przypadkowego odkrycia zadowolony. Zraziki prosto z piekarnika podałem na sosie śliwkowym, okraszone cebulką spod zrazików , do tego ziemniaki i sałata. Słuchajcie … to było pycha, goście zadowoleni i najedzeni. Nie wiem czy to wszystko do siebie pasowało ale dobrze smakowało. Ewentualne kulinarne fo pa, usprawiedliwiam brakiem czasu i przejściowym stanem niestabilności psychofizycznej. Pewne jest, że zrobione było szybko i skutecznie. Mięso miękkie, soczyste i pachnące czosnkiem i ziołami. Charakterystycznego czasem , koziego zapaszku ani grama. Pojedliśmy i popiliśmy obficie, rozstając się w szampańskich nastrojach.

Autor: x kuba x  godzina: 15:11
Brawo:)

Autor: ptica  godzina: 16:01
Witam ULMUS teraz jak bedziesz miał przygotować coś do żarcia to juz wiesz co trzeba zrobić poprzedniego dnia. Pozdrawiam Db

Autor: WJarek  godzina: 16:35
Brawo! Warto zapamiętać! Także informację o tym, jakiż to podły trunek spowodował tak ciężkie zatrucie... ? ;-)

Autor: ULMUS  godzina: 16:49
Żeby jeden ... teraz nie dojdę który :)

Autor: leon  godzina: 20:28
ULMUS Ja kiedyś gotowałem gulasz z połówki sarny dla kumpli z pracy na około 20 chłopa , gotowałem przez dwa dni ale ........................................................................................................................... przepisu nie pamiętam , wiem tylko że wszystkim smakowało. Pozdrawiam.

Autor: Douger  godzina: 21:46
Co za dramaturgia :D Przepis należy bezzwłocznie wypróbować.

Autor: Ksawer  godzina: 23:09
No kolego Ulmus...gratulacje ! Opis dramaturgi wydarzeń to wydrukuję i u siebie w kuchni powieszę. Jest mi w jakiś sposób bliski bo zdarzyło mi się realizować full imprezę na 30 osób działając w trybie "zespołu dnia drugiego". I rzeczywiście okazuje się że rozwiązania najprostsze ( a nie te barokowe) są skuteczne i ratują sytuację. Dla kogoś kto gotuje dużo i często kuchnia jest przedłużeniem systemu nerwowego. Jak nerwy rozedrgane to i stół roboczy się chybocze, o piecu (świnia jedna) nie wspomnę, który staje się nie do wytrzymania gorący, a buczenie wentylatora w okapie (na co dzień neutralne) wdziera się się siłą pneumatycznego młota w najwrażliwsze obszary i tak bolącej głowy. Zanika przy tym snajperska celność w zakresie trafień odpadami surowcowymi do kosza, który stoi nie dalej jak pół metra. Cieszę się, że mimo ubocznych i niewątpliwie nieoczekiwanych skutków wcześniejszego biesiadowania udało ci się smacznie wyjść z pewnej opresji. Przepis ciekawy, objadę go po swojemu przy najbliższej okazji, o rezultatach poinformuję. DB Ksawer