strona główna forum dyskusyjne



























Autor: PyziaczekTytuł: Dumka ze Starej Grobli
Dział: psyData: 26-11-2015

Efekty poszukiwań postrzałków.

25 listopada to dzień który na długo zapadnie mi w pamięć. Dzień wcześniej dzwoni Kolega, że strzelał do dużego dzika. Rano okazało się, że oddał 2 strzały do dwóch różnych dzików w dwóch różnych miejscach. 
Jedziemy na pierwszy zestrzał gdzie Duma szybko podejmuje trop i odnajduje farbę. Po około 100m odnajduje kawałek kości. Czyżby postrzał w bieg? Po następnych 100m znajduje łoże. Wyraźnie widać, że leżał tu dzik. Przechodzimy jeszcze ok. 150m gdy nagle słychać stanowienie Dumy. Podbiegam szybko dzik szarżuje psa i wraca w trzcinę. Bez namysłu strzelam w łeb. Dzik pada w ogniu drugi ucieka wzdłuż trzcin. Zadowolony wołam Kolegę i ku naszemu zdziwieniu stwierdzamy, że strzeliłem do zdrowego dzika. Czyżby ten drugi był ranny? Mówię, że daje mu ok 50-60kg na co Kolega twierdzi, że to nie ten dzik. Czyżby odyniec miał uciec? Przerywamy poszukiwania zrezygnowani. Jedziemy w drugie miejsce tu praca okazuje się dużo prostsza po 400m pracy Duma dobiega do trzcin gdzie stanowi martwego dzika. Postrzał na miękkie.
Podczas patroszenia bije się z myślami czy wracać na pierwszego postrzałka. Mimo zapewnień Kolegi, że tamten dzik jest nie do dojścia nie rezygnuje. Chyba za dużo wiadomości czerpię z forum Klubu Posokowca, bo większość twierdzi, że postrzał w bieg ze znalezioną kością to duża szansa na dojście dzika. 
Wracamy na pierwszy zestrzał, puszczam po raz kolejny psa. Który dochodzi do łoża i dalej gubi trop na łące. Wracając w kierunku samochodu za miejscem strzelenia pierwszego dzika znajduję farbę. 100m dalej kolejną. Po kolejnych 100m więcej farby. Czyżby to ten dzik który uciekł? Przechodzimy przez wykoszony pas trzcin. Na wejściu w kolejny pas trzcin potwierdzam pracę psa - jest farba. Po około 2 min Duma stanowi dzika. I tak chyba z 5 minut bo dojście do niego było drogą przez mękę. Udaje się dostrzelić tego dużego dzika. Odyniec okazał się przelatkiem o wadze 53kg. Postrzał w bieg z przeciętą skórą na mostku. 
Efekt poszukiwań to 2 odnalezione postrzałki i jeden dzik strzelony z przypadku.
Chyba uwierzyłem w możliwości swojego psa. Myśliwy strzela do dzika. Brak farby. Niepewni trafienia zachodzimy na zestrzał. Po 200m Duma wyrywa otok z ręki i biegnie w kierunki drogi. Czekam z 5 min suka nie wraca. Po chwili przybiega wyraźnie podniecona wskazując farbę. Kieruje nas w kierunku drogi. Nie zdążyłem niestety złapać otoku i po chwili pies go wypiął. Dalej pracujemy bez otoku, idąc po farbie przechodzimy kolejne oddziały. Po około 2,5km pies zaczyna stanowić dzika. Podbiegam pod dzika jednak pies zasłania sylwetkę dzika. O możliwości dostrzelenia nie ma mowy. Dzik ucieka dalej po ok. 200m Duma stanowi dzika drugi raz. Szarża dzika na psa powoduje, że pies odskoczył od dzika. W tym momencie pada strzał łaski. Dzieło wykonane. Szkoda zgubionego otoku Pilnujemy nie oddamy.... Dzień przed pełnią księżyca, bezchmurne niebo więc każdy kto może rusza w knieję. Po godzinnym podchodzie tel. od Grzesia czy nie chcę wspólnie zapolować, odpowiadam że jestem już w łowisku. Tradycyjne "Połamania" i dreptam dalej w poszukiwaniu czarnego zwierza. Po godzinie błądząc bez skutku leśnymi duktami przystaję i z ciekawości piszę smsa do kol. Pawła, który polował sektor obok. Odpowiedź nieco pocieszająca - u niego też cisza. Myślę sobie, że pewnie za widno albo za wcześnie... kwadrans później słyszę strzał z rejonu Pawła. Mija kolejne 10 minut i odczytuję smsa "Strzalałem, padł w ogniu ale po 5 min podniósł się i uszedł" Nie wiele mogę pomóc przez telefon. Dodaję otuchy i polecam dzwonić do naszego kol. z Koła Daniela i szukać pomocy w jamniczym nosie. Mija kolejny kwadrans, nic się nie dzieje więc telefon kontrolny do Pawła czy już szukają dzika. Okazuje się, że nie może się dodzwonić do Kołowego pogotowia postrzałkowego. Rozłączam się, telefon do Grzesia i po 40 minutach jesteśmy na zestrzale. Nie wiele z niego można wywnioskować. Dumka na otok i ruszamy po farbie. Pierwsze sto metrów suka idzie bezbłędnie, co kawałek widać krople farby. Później farba ginie, ale Dumka brnie twardo do przodu... nagle odbija 90 stopni w prawo i z brzezinki ciągnie w środek łąki. Wydaje się, że jest dobrze ale kolejne dziesiątki metrów bez potwierdzenia farbą. Grzesiu z Dumką wyprzedzają mnie i Pawła o dobre 50 metrów. Idziemy tropem już dobre 200 m bez farby... nagle Grzesiu woła że jest kropla. Dzik kieruje się na zalany wodą fragment łąki. Dumka znowu rwie do przodu... Po kolejnych 100 metrach radosny okrzyk Grzesia "JEST DZIK !!". W tym samym momencie postrzałek wstaje i zaczyna chwiejnym krokiem uchodzić. Grzesiu bez zastanowienia puszcza Dumkę w gon... 50 m i Duma trzyma postrzałka w miejscu. Dostrzelenie było tylko formalnością. Z wodą w butach ale zadowoleni wracamy ze zdobyczą do samochodów. Postrzał - klasyczny na tzw. "pióra". Wydawałoby się, że postrzałek z tych nie do dojścia a jednak się udało... Dzięki Karol za opis pozwoliłem sobie skopiować. :)

Wróć do wyboru galeriiWróć do wszystkich galerii działu psy


Szukaj   |   Ochrona prywatności   |   Webmaster
P&H Limited Sp. z o.o.