DZIENNIK
Redaktorzy
   Felietony
   Reportaże
   Wywiady
   Sprawozdania
Opowiadania
   Polowania
   Opowiadania
Otwarta trybuna
Na gorąco
Humor
PORTAL
Forum
   Problemy
   Hyde Park
   Wiedza
   Akcesoria
   Strzelectwo
   Psy
   Kuchnia
Prawo
   Pytania
   Ustawa
   Statut
Strzelectwo
   Prawo
   Ciekawostki
   Szkolenie
   Zarządzenia PZŁ
   Przystrzelanie
   Strzelnice
   Konkurencje
   Wawrzyny
   Liga strzelecka
   Amunicja
   Optyka
   Arch. wyników
   Terminarze
Polowania
   Król 2011
   Król 2010
   Król 2009
   Król 2008
   Król 2007
   Król 2006
   Król 2005
   Król 2004
   Król 2003
Imprezy
   Ośno/Słubice '10
   Osie '10
   Ośno/Słubice '09
   Ciechanowiec '08
   Mirosławice '08
   Mirosławice '07
   Nowogard '07
   Sieraków W. '06
   Mirosławice '06
   Osie '06
   Sarnowice '05
   Wojcieszyce '05
   Sobótka '04
   Glinki '04
Tradycja
   Zwyczaje
   Sygnały
   Mundur
   Cer. sztandar.
Ogłoszenia
   Broń
   Optyka
   Psy
Galeria
Pogoda
Księżyc
Kulinaria
Kynologia
Szukaj
autor: Janusz Kibic12-06-2008
Dobro przeciw złu, cz.IX

Zastawiając się nad rzeczywistą przyczyną całego ciągu zdarzeń po wykluczeniu z koła Witolda Maziarza dochodzę do wniosku, że musiała nią być chyba urażona ambicja prezesa KŁ "Trop" Janusza Marciniaka, jakim to prawem szeregowy członek Zrzeszenia, może pisać doniesienia na niego, podważać jego umiejętności łowieckie i kompetencje organizacyjne, jeżeli on z takim oddaniem i zaangażowaniem pełni tak ważne i zaszczytne obowiązki członka Zarządu Okręgowego PZŁ i tak poświęca się dla koła. Jeżeli tak, to urażone ambicje wydają się specjalnością okręgu szczecińskiego, bo również w innym kole prezes urażony postawą szeregowego członka wobec niego, na głowie stawał, żeby z koła go wykluczyć. Rzecz o tyle ciekawa, że prezesem tym jest wspomniany już w mojej publikacji starszy instruktor ZO PZŁ Zbigniew Kałużny, czyli w praktyce podwładny Janusza Marciniaka, prezes WKŁ Nr 206 "Sokół" w Szczecinie.

Zbigniew Kałużny od pewnego momentu przestał akceptować w kole W.K., który w żaden sposób nie chciał uszanować decyzji podejmowanych przez zarząd koła, czym sprzeniewierzał się tej jednej z najważniejszych zasad obowiązujących w Polskim Związku Łowieckim, bezwzględnego posłuszeństwa i szacunku dla osób funkcyjnych. Co ciekawe, Zbigniew Kałużny z W.K. znali się od dzieciństwa, więc nie było zaskoczeniem, że z inspiracji i rekomendacji tego pierwszego przyjęto W.K. do koła w roku 1992. Nie znam szczegółów wieloletniego członkostwa W.K. w KŁ "Sokół", ale można się domyślać, że nie bardzo jego charakter pasował do utrwalonej latami zasady nieomylności działaczy, bo śmiał ją bez pardonu podważać. Można o tym przeczytać w opinii, jaką inne koło, które było dla W.K. kołem niemacierzystym, wystawiło mu po wykluczeniu z tego koła. W opinii tej czytamy: ..."Już w pierwszym roku członkostwa wchodzi z konflikt z Łowczym i Prezesem koła. Podłożem konfliktu były wygórowane żądania odnośnie pozwoleń na odstrzał zwierzyny i swobody poruszania się po łowiskach. Nie przyjmując wyjaśnień Zarządu, odwołuje się do Walnego Zgromadzenia Koła. W szeregu pismach opisuje poczynania Prezesa i Łowczego jako działania wrogie przeciwko jego osobie, deprecjonując ich jako osoby zasługujące na szacunek z racji pełnionych funkcji. Za tę postawę (...) zostaje wykluczony z koła"...

Taka postawa, przy wiedzy, jaką mamy o podejściu osób związanych z ZO PZŁ w Szczecinie do niepokornych członków, którą poznaliśmy w sprawie Witolda Maziarza, musiała w końcu postawić W.K. w konflikt z prezesem koła Zbigniewem Kałużnym, starszym instruktorem w tym Zarządzie. Czy była to rzeczywiście urażona ambicja prezesa, ocenią czytelnicy sami. Ja ograniczę się do zreferowania faktów i zdarzeń, jakie pomiędzy W.K. i zarządem kierowanym przez Zbigniewa Kałużnego wystąpiły.

Zdaniem W.K. początkiem konfliktu był zamiar Zbigniewa Kałużnego, przejęcia jego domku kempingowego zrobionego z kontenera, który wśród domków innych myśliwych stał na terenie stanicy własności koła. W.K. twierdzi, że domek ten był potrzebny prezesowi, dla nowego członka koła, który z inspiracji prezesa został do koła przyjęty. Czy tak rzeczywiście było, czy też nie, nie ma większego znaczenia, ale faktem jest, że 20 września 2003 r. zarząd koła zażądał od W.K. usunięcia jego domku lub odsprzedania go kołu, argumentując, że nie korzysta on z tego domku. Ponieważ W.K. odmówił sprzedaży swojej własności, jakimś dziwnym trafem zaczęły się problemy z wydawaniem mu odstrzałów bez wyraźnego do tego powodu. Konflikt W.K. z zarządem narastał również dlatego, że zgodnie z uchwałą WZ koła, każdy członek zobowiązany był odstrzelić co najmniej jedna sztukę zwierzyny grubej pod rygorem wniesienia karnej opłaty. Bez odstrzału podczas swojego 2-tygodniowego urlopu, W.K. nawet tej jednej sztuki odstrzelić nie mógł, a opłatę wnieść musiał.

Czując się pokrzywdzonym, W.K. od razu złożył skargę do zarządu koła, do komisji rewizyjnej oraz doniesienie do ORD, o odmowę wydania mu odstrzałów przez prezesa i łowczego. Przewodniczący KR oraz znany już ze sprawy Witolda Maziarza Okręgowy Rzecznik Dyscyplinarny Zbigniew Pomianowski wyjaśnili mu w odpowiedzi, że odstrzały zostały mu wstrzymane, ponieważ nie dokonał do dnia 28 listopada wpłaty 211 zł. składki na PZŁ za 2004 r., wymaganej w tym terminie przez komunikat Nr 5/2003 zarządu koła do członków. W WKŁ Nr 206 "Sokół" istniała zaś uchwała Nr 6 WZ z dnia 6 maja 1995 r., zgodnie z którą ..."Nie uregulowanie bieżących rozliczeń finansowych jest równoznaczne ze wstrzymaniem zezwoleń na odstrzał, do momentu uregulowania"... Nie komentując stanowiska rzecznika, prześledźmy co się ze składką PZŁ W.K. za 2004 r. działo.

W.K. nie był mieszkańcem Szczecina, tylko zameldowany był w miejscowości, dla której właściwym był ZO PZŁ w Słupsku, a do tego mieszkał i pracował za granicą. Ponieważ składka PZŁ członka należy się ZO właściwemu dla miejsca zamieszkania, W.K. zamiast wpłacić składkę w kole, wpłacił te 211 zł. w dniu 10 grudnia 2003 r. bezpośrednio w biurze ZO PZŁ w Słupsku. O tak poważnym złamaniu zasad statutowych obligujących do wpłaty składki PZŁ za pośrednictwem koła dowiedział się prezes koła i instruktor ZO w Szczecinie Zbigniew Kałużny, który skontaktował się z działaczami z ZO PZŁ w Słupsku i spowodował, że tenże zwrócił W.K. jego składkę. Działania radykalne, choć przed sądem zeznał, iż członkowie Koła mogli wpłacać składkę na rachunki innych Zarządów Okręgowych o ile uzyskali zgodę zarządu, a takie sytuacje również się zdarzały, ..."bo to jest ludzka rzecz”... . Ludzka może była, ale nie wobec W.K.

Na takie działanie prezesa W.K. miał natychmiast kontr-działanie i złożył doniesienie do ORD, o postawienie przed sądem łowieckim Zbigniewa Kałużnego. ORD Zbigniew Pomianowski, nie miał żadnych wątpliwości, że prezes koła nie popełnił żadnego przewinienia, dlatego odmówił wszczęcia przeciw niemu postępowania dyscyplinarnego i w uzasadnieniu wyjaśnił sprawę następująco: ..."Kol. Zbigniew Kałużny uczynił to z myślą o zdyscyplinowaniu W.K. i skłonienia go do zgłoszenia się na posiedzenie Zarządu Koła celem osobistego wpłacenia składki skarbnikowi (...) Nie odniosło to jednak spodziewanego skutku, ponieważ kol. W.K. w dniu 22.12.2003 przelał kwotę 211 zł. przelewem na konto WKŁ nr 206 "SOKÓŁ" w Szczecinie, która ponownie została mu zwrócona z podanych wyżej powodów"...

Nie wiem, czy zarząd koła oczekiwał, że W.K. cofnie czas i dokona wpłaty jeszcze przed 28 listopada i to na posiedzeniu zarządu, czy też po prostu zaczął członka koła „prostować”, bo jeżeli postanowiono go zdyscyplinować poprzez zmuszenie do wpłaty gotówką do rąk skarbnika podczas posiedzenia zarządu, to niech sobie nie myśli, że wykpi się wpłatą na konto bankowe koła. Ponieważ W.K. ani nie mieszkał, ani nie pracował w Szczecinie, nie miał zamiaru z gotówką w ręku przyjeżdżać na posiedzenie zarządu z zagranicy, ale to przecież żadne wytłumaczenie i dlatego zarząd koła odesłał mu z powrotem te 211 zł. W tej sytuacji ani wpłata bezpośrednio do ZO PZŁ w Słupsku, ani wpłata na konto koła, wszystko jeszcze w grudniu 2003 r., nie zostały zaakceptowane. Zbigniew Pomianowski tak opisuje w swoim uzasadnieniu dalsze działania W.K.: ..."W dniu 30.01.2004 kol. W.K. z uporem godnym lepszej sprawy powtórnie przekazał na konto WKŁ nr 206 "SOKÓŁ" w Szczecinie kwotę 211 zł. tytułem składki członkowskiej za 2004 r., która tym razem została przyjęta. W świetle powyższych ustaleń należy uznać, że kol. W.K., znajdując się w sytuacji członka koła obwinionego w sposób uzasadniony o niedopełnienie podstawowego obowiązku w przedmiocie dokonania wpłaty składki członkowskiej za 2004 r. w określonym czasie i miejscu, postawił się w roli oskarżyciela (...) W tej sytuacji szczytem arogancji jest występowanie z wnioskiem o pociągniecie kol. Zbigniewa Kałużnego do odpowiedzialności dyscyplinarnej przed sądem łowieckim za przedsiębrane działania, które zmierzają w kierunku zdyscyplinowania członka koła"...

To rzeczywiście szczyt arogancji, żeby swojego prezesa, działającego w celu dyscyplinowania członka oskarżać o ingerowanie w działanie innego zarządu okręgowego i uzyskanie w nim zwrotu składki, która miała przecież trafić tamże za pośrednictwem koła, a nie bezpośrednio. Szkoda tylko, że w swoich ustaleniach ORD nie był do końca konsekwentny i nie zarzucił zarządowi koła, że również za drugim razem nie zwrócił W.K. jego składki, czyli nie kontynuował dyscyplinowania członka i zgodził się na jej przyjęcie. Może rzecznik stracił już zapał do kontynuowania edukacji nt. dyscyplinowania, bo w tym samym czasie miał już na tapecie o wiele ciekawszą sprawę, wykluczenia z PZŁ Witolda Maziarza.

Nie dane było jednak Zbigniewowi Pomianowskiemu zapomnieć o W.K., bo ten od razu po odmowie wszczęcia postępowania dyscyplinarnego, zaskarżył tę decyzję do OSŁ w Szczecinie, razem z odmowę wszczęcia postępowania dyscyplinarnego o nie wydawanie mu odstrzałów. Sąd ten, nie widział nic zdrożnego z tym, że rozpatruje sprawę etatowego pracownika ZO w Szczecinie i nie wyłączył się z rozpatrywania sprawy, a na rozprawie skład orzekający tego sądu zajął się obiema sprawami, przy udziale koleżanki Zbigniewa Kałużnego z biura ZO PZŁ Magdaleny Pilipczuk, córki członka ZO PZŁ w Szczecinie Janusza Marciniaka, którą wyznaczono do protokołowania obu rozpraw. W sprawie nie wydawania W.K. odstrzałów sąd uznał to jak najbardziej za właściwe, bo jeżeli uchwała WZ mówiła o wstrzymaniu odstrzałów do czasu uregulowania należności finansowych, to było oczywiste, że nie wpłacona składka PZŁ jest niezapłaconą należnością finansową. Drobnym niuansem, że nie było to zobowiązanie finansowe wobec koła, tylko wobec PZŁ, pominął w swoim uzasadnieniu milczeniem Za to w sprawie "dyscyplinowania" W.K. poprzez działanie o zwrócenie mu wpłaconej w Słupsku składki uznał, że działania Zbigniewa Kałużnego nie naruszyły zasad dyscypliny organizacyjnej i etyki łowieckiej. Zwrócił jednak uwagę zarządowi WKŁ Nr 206 "Sokół" na niewłaściwość postępowania polegającą na zwrocie wpłaconej przez W.K. składki, ponieważ ..."Statut PZŁ nie przewiduje takiej formy dyscyplinowania członków koła".... Czyli sąd odrzucił podstawowy argument rzecznika o prawie Zbigniewa Kałużnego do dyscyplinowania, ale za korzystanie z tej formy dyscyplinowania, rzecznik nie postawił mu już zarzutu.

Kiedy ORD i OSŁ zajmowały się doniesieniami złożonymi przez W.K., zarząd koła pracował intensywnie nad, oczywistym w takiej sytuacji w okręgu szczecińskim, wnioskiem do WZ o wykluczenie W.K. z koła. Wśród zarzutów wymieniono między innymi: ..."Od początku przynależności do koła całkowity brak uczestnictwa i zaangażowania w pracach koła (...) Niespotykana agresja w stosunku do członków zarządu koła (...) Ciągłe pomawiania, oskarżania, kłamstwa np. przy opłacaniu składki członkowskiej PZŁ za rok 2004 (...) Odmowa współpracy z zarządem (...) kłamstwa i pomówienia członków koła w pismach do władz i organów PZŁ"... Wypisz wymaluj te same zarzuty, które w tym samym czasie pichcił Janusz Marciniak i członkowie KŁ "Trop" wobec Witolda Maziarza w postępowaniu o wykluczenie z PZŁ. Pracując w tym samym zarządzie okręgowym Janusz Marciniak i Zbigniew Kałużny mogli korzystać z tych samych schematów, gwarantujących pozbycie się osób, które weszły im w drogę. Walne Zgromadzenie zwołano na 30 maja 2004 r., ale jak to często bywa w kołach, nie powiadomiono W.K. o tym WZ na wymagane w Statucie 10 dni wcześniej, a przygotowując wniosek o jego wykluczenie, nie dano mu możliwości, zagwarantowanej Statutem PZŁ, do złożenia wyjaśnień. Wprawdzie W.K. poinformował WZ o tych uchybieniach, ale pomimo to przystąpiono do głosowania i stosunkiem głosów 55 do 16, W.K. z koła wykluczono.

W.K. złożył oczywiście odwołanie do ZO PZŁ w Szczecinie, punktujące w nim w/w uchybienia formalne i brak uzasadnienia merytorycznego, a dodatkowo podniósł, że zarząd koła nie udostępnił mu wniosku o wykluczenie odczytanego na WZ, różniącego się zarzutami przesłanymi mu z opóźnieniem przed WZ. W.K. okazał się przy tym dodatkowo bezczelny, bo o uchybieniach w swojej sprawie napisał również do ZG PZŁ w Warszawie i to nie jeden raz oraz zaangażował w swoją sprawę jednego posła, który potem zawracał głowę Łowczemu Krajowemu. W.K. nie znał jeszcze sprawy Witolda Maziarza, którego wyrzucono z PZŁ, m.in. za takie pisanie. Zgodnie z utrwaloną już tradycją ZO PZŁ w Szczecinie, odwołania nie uwzględnił, nie znajdując w nim ..."żadnych podstaw tak formalnych jak i merytorycznych"... Czyli podstaw merytorycznych nie znalazł, ale chyba ich nie oceniał, bo wyjaśnił W.K., że ..."rozstrzyganie merytorycznej podstawności nie do końca leży w naszej gestii osądzenia (...) wkraczanie przez organ odwoławczy (...) naruszałby regułę co do wyłączności wydawania werdyktu, zastrzeżonego do właściwości ustalonego gremium członków koła. Z przyczyn natury obiektywnej działanie takie przeczyłoby zagwarantowanemu w tym kontekście prawu autonomii wewnętrznej związanej z bytem tej komórki organizacyjnej naszego Związku"... Rozumiesz coś drogi czytelniku? Nie? A przecież to prosty język edukujący z Nowego Światu szerokie rzesze myśliwych, który przetłumaczony na język polski informuje, że ZO nie chce zajmować się zarzutami merytorycznymi, żeby czasem nie wchodzić w autonomię walnego zgromadzenia koła. O tym, że ma się to nijak do statutowego prawa rozpatrzenia zarzutów przez organ odwoławczy, czego odwołujący mógłby się spodziewać, już ani słowa.

Nawet po skutecznym wykluczeniu z koła, jego zarząd dalej starał się „dyscyplinować” W.K. Na prośbę o wydanie zaświadczenia o nie zaleganiu z opłatami na rzecz koła, umożliwiającą wpisanie na listę myśliwych niezrzeszonych, pismem podpisanym przez prezesa koła Zbigniewa Kałużnego poinformowano W.K. o następującym stanowisku: ..."zaświadczenie o rozliczeniu się kołem może być wydane (...) po usunięciu z terenu stanicy „kontenera” będącego własnością Pana (...) lub zbycia w/w kontenera na rzecz członka koła tylko i wyłącznie za zgodą Zarządu”.... Czyli zarząd zabronił W.K. sprzedaży jego własności osobie, która nie uzyska akceptacji zarządu. Czy warunek wydania zaświadczenia tylko po sprzedaży cudzej własności na rzecz osoby, którą zaakceptuje zarząd nie jest szantażem, jeźeli W.K. nie miał żadnych zaległości w opłatach na rzecz koła? To kolejny przykład jak sprawy cywilne próbuje się załatwić przez nacisk organizacyjny, czyli dokładnie ten sam schemat, jaki legł u podstaw wykluczenia Witolda Maziarza z PZŁ. Organy Zrzeszenia załatwiały prywatne konflikty cywilne swoich działaczy na drodze wewnątrzorganizacyjnej, zamiast w postępowaniu przed sądem powszechnym, bez angażowania w to PZŁ.

Jak należy się domyślać, W.K. złożył przeciwko kołu pozew o uchylenie uchwały o wykluczeniu. Nie będę opisywał kolejnych postępowań przed Sądem Okręgowym i Apelacyjnym w Szczecinie w sprawie tego powództwa, które trwały prawie 3 lata i oparły się również o korzystną dla W.K. kasację Sądu Najwyższego. Powiem tylko, że sąd ostatecznie przyznał pełną rację wykluczonemu i prawomocnym wyrokiem z dnia 11 grudnia 2007 r. uchylił uchwałę WZ WKŁ Nr 206 "Sokół" wykluczającą W.K. z tego koła. W uzasadnieniu Sądu Okręgowego znalazły się m.in. takie sformułowania:

..."ogólny charakter zarzutów (...) uniemożliwia przeprowadzenie jakiejkolwiek skutecznej obrony (...) zarzut, iż powód (...) wykazywał całkowity brak uczestnictwa i zaangażowania w pracach na rzecz koła nie został poparty jakimkolwiek pisemnym uzasadnieniem z wymienieniem okoliczności wskazujących na takie zachowanie (...) Za bezsporne (...) uznać należy to, iż powód uiścił składkę PZŁ za rok 2004 rok (...) 10 grudnia 2003 r. (...) wywiązał się z obowiązku (...) powodowi łowczy odmówił zgody do wykonywania polowań indywidualnych (...) takie zachowanie członków Zarządu pozwanego Koła uznać należy za co najmniej przejaw niekoleżeńskości (...) za niesłuszną uznać należy próbę wyciagnięcia konsekwencji statutowych wobec W.K. z przyczyn związanych z czynionymi przez niego próbami wszczęcia przeciwko prezesowi i łowczemu Koła postępowania dyscyplinarnego związanych z odmową udzielenia zgody na polowania indywidualne oraz zwrotami składek na PZŁ (...) niestawiennictwo na posiedzenie Zarządu Koła w dniu 6 marca 2004 r. nie stanowiło naruszenia (...) normy statutowej (...) Podejmując zamiar złożenia wniosku o wykluczenie W.K. z Koła (...) Zarząd winien mieć na względzie postanowienia Statutu PZŁ stanowiącego, że członek Zrzeszenia ma prawo składać oświadczenia we wszystkich przypadkach, w których władze i organy Zrzeszenia oraz koła mają podjąć uchwały dotyczące jego osoby (...) postawienie mu zarzutu odmowy współpracy z Zarządem stanowi naruszenie zasad Statutowych koleżeństwa (...) i jako takie nie może zasługiwać na sądową ochronę"...

Powyższy wyrok, który przyznał pierwsze zwycięstwo złu przeciw dobru w opisywanych przeze mnie zdarzeniach, członkowie zarządów kół, prawnicy ZG PZŁ oraz łowczowie i rzecznicy okręgowi powinni sobie wywiesić nad biurkami i posługiwać się nim w codziennej działalności. Nie pisaliby wtedy takich bzdur jak w cytowanych wyżej dokumentach ZO PZŁ i ORD w Szczecinie. Domniemam jednak, że dla organów PZŁ i kół wyrok ten niech sobie będzie jaki jest, ale działacze najlepiej wiedzą, co to jest koleżeństwo w kole i nie będzie im byle członek podskakiwał. O takim stanowisku swoich reprezentantów w organach pierwszy przekonał się namacalnie W.K., któremu, zanim jeszcze zaczął brać czynny udział w działalności koła, prezes Zbigniew Kałużny przysłał pismo, w którym wezwał go na posiedzenie zarządu w celu złożenia wyjaśnień w sprawach doniesień W.K. do prokuratury i ABW, a to w związku z zamiarem podjęcia powtórnie uchwały o wykluczeniu go z koła. Równocześnie zażądano pismem z dnia następnego, do wpłacenia przez W.K. składek koła i ekwiwalentu za prace gospodarce za cały okres wykluczenia, czyli 3 lata, wyliczając te należność na 1,800 zł. Wprawdzie Marcin Pasternak przysłał w imieniu ZG PZŁ do W.K. stanowisko, że Komisja Prawna NRŁ uznała, że brak jest podstaw żądania zaległych składek, czy innych opłat, ponieważ osoba wykluczona do czasu przywrócenia jej członkostwa przez sąd powszechny pozostawała poza strukturami PZŁ, to ani dla zarządu koła, ani dla ZO PZŁ w Szczecinie nie było to stanowisko wystarczające, a sprawa zaległych składek dalej wisiała nad W.K. Jednak niedługo, bo zanim wypowiedział się na ich temat ZO PZŁ, który jak zwykle wpierw zażądał od prawników ZG stanowiska w tej sprawie, W.K. został powtórnie wykluczony z WKŁ Nr 206 "Sokół" w Szczecinie. Swoim członkostwem mógł się cieszyć tylko około 5 miesięcy, nie mając możliwości nawet na jedną wizytę w obwodach koła.

Nie będę zanudzał cytowaniem stawionych tym razem zarzutów W.K., które dotyczą, tak jak i w sprawie Witolda Maziarza, składania doniesień do prokuratury, pomówień członków koła oraz znany już z okręgu szczecińskiego zarzut ..."naruszania dobrego imienia jego kolegów z Koła, a w konsekwencji, Polskiego Związku Łowieckiego"... Dodano do tego odrzucony już raz przez Sąd Okręgowy zarzut nie stawienia się na posiedzenie zarządu, czyli szablon identyczny jak w sprawie Witolda Maziarza. Czyżby Zbigniew Kałużny, czerpiący nauki z doświadczeń Janusza Marciniaka nie mógł już nic innego wymyślić? Nie wpadło mu również do głowy, że zarzucane W.K. czyny popełnione być miały w okresie, kiedy ten nie był członkiem koła. To nowa jakość i widać, że działacze Zarządu Okręgowego w Szczecinie umieją kombinować i niczego nie nauczył ich tak jednoznaczny wyrok sądu cytowany wyżej.

W.K. oczekuje teraz na pisemną uchwałę Koła wraz z uzasadnieniem i złoży od niej odwołanie do ZO PZŁ w Szczecinie. Należy z dużym prawdopodobieństwem założyć, że oczywiście odwołanie nie zostanie uwzględnione i Sąd Okręgowy w Szczecinie będzie miał nową sprawę, w której będzie musiał znowu wyjaśniać Zbigniewowi Kałużnemu, Januszowi Marciniakowi członkowi i Wiesławowi Dobrzenieckiemu, przewodniczącemu ZO PZŁ w Szczecinie, jak należy rozumieć Statut PZŁ. W.K. przez następne 1-2 lat pozbawiony będzie praw członkowskich w kole, ale może w tzw. międzyczasie uda się wszcząć przeciw niemu postępowanie dyscyplinarne i w majestacie OSŁ i GSŁ kierowanego przez Zygmunta Jabłońskiego, wyrzuci się W.K. z PZŁ. Wtedy już wyrok sądu przywracający mu członkostwo w kole będzie bezprzedmiotowy. I takiej należy się spodziewać kontynuacji sprawy W.K., bo sprawiedliwość sprawiedliwością, ale racja musi być po stronie dobra.

W dniu jutrzejszym ostatni artykuł z cyklu "Dobro przeciw złu", który przypomni jeszcze jedną sprawę, dzięki której głośno było kiedyś w Polsce o organach PZŁ w Szczecinie, w której w nienajlepszej roli występował przewodniczący ZO PZŁ w Szczecinie Wiesław Dobrzeniecki. Poznacie również drodzy czytelnicy zaskakujące informacje z KŁ "Trop", o którym pisałem w poprzednich odcinkach.




13-06-2008 23:14 cienias Ad. Paweł 54. Zauważyłeś mój post, za co dziękuję i napisałeś:
"Dopóki Zarząd Koła nie łamie prawa".
Więc, wyjaśniam, że odniosłem moją uwagę do sytuacji: "Gdy zarząd łamie prawo".
W konkretnym okręgu i kole, łamie prawo, wielokrotnie.
Potwierdzały to już roztrzygnięcia sądowe i w kilku przypadkach rozstrzygnięcia ZO i ZG.
Na bezprawie w kole nakłada się cyniczna bezczynność, koninkturalizm i opacznie rozumiana solidarnośc z członkiem władz okręgu, odpowiedzialnych urzędników i działaczy, więc chocholi taniec trwa już 3 lata.
Pozdrawiam.
13-06-2008 14:23 Paweł54 Czy zawieszenie w prawach członka koła nie jest "utratą członkowstwa" w kole na okres zawieszenia ? czy takie "zawieszenie' nie jest naruszeniem dóbr osobistych obywatela, jeżeli było podjęte niezgodnie z obowiązującym prawem ?
Jeszcze jedno. Ponowne zdanie egzaminów jest czynnością administracyjną zleconą PZŁ i odbywa sie teoretycznie z udziałem przedstawiciela administracji państwowej, więc, na logikę, podlega trybowi zaskarżania decyzji administracyjnych. Egzamin nadaje "uprawnienia do wykonywania polowania" opisane w ustawie i są one niezależne od członkostwa w PZŁ, które trzeba uzyskać w ciągu 5 lat po zdaniu egzaminu. To jest taka sobie ciekawostka albo luka prawna.
Teraz kilka słów na temat felietonu X. Wyszo na to, że Zarzad KŁ Trop nazywany dotychczas "dobrem" stracił stanowiska i przeszedł na stronę zła, natomiast "zło" reprezentowane przez część "ofiar" wewnątrzkołowych rozgrywek przejęło władzę i stało się "dobrem". I teraz dopiero zrobił się mętlik w felietonie.
13-06-2008 13:02 _39 Kolego Paweł54. Niestety nie. Odwołać się można tylko od decyzji o usunięciu z koła lub PZŁ. Sąd PZŁ może skazać np. na dwa lata zawieszenia w prawach myśliwego i obowiązek ponownego zdania egzaminów łowieckich i od tego nie można się odwołać do Sądu Powszechnego.
13-06-2008 12:06 Paweł54 ad. lelek_nowy. Miałem na myśli Sądy, w których orzekają wykształceni i uprawnieni Sędziowie Sądu Grodzkiego (Rejonowego, Wojewódzkiego, Najwyższego) orzekający na podstwaie k.k. k.w. i przepisów karnych opublikowanych w odpowiednich Ustawach a nie Sądy "Koleżeńskie" mające ambicje bycia sądami korporacyjnymi.
Zwróć uwagfę, że obowiązujący Statut PZŁ przewiduje możliwość odwołania się do "normalnego" sądu we wszystkich sprawach orzekanych przez "Sądy" PZŁ. Po wyczerpaniu drogi odwoławczej, oczywiście.
13-06-2008 11:53 lelek_nowy Paweł54, piszesz, że "do tej pory nie udało się udowodnić złamania prawa opisywanym działaczom", a przepraszam cię bardzo, jeżeli Sąd Okręgowy nie pozostawia suchej nitki na uchwale o wykluczeniu W.K. z koła w oparciu o statut PZŁ, a wewnątrz PZŁ uchwała uchodzi za prawidłową i ZO ją zatwierdza, to działacze łamią prawo obowiązujące w PZŁ, czy nie?
Zgadzam się z Tobą całkowicie, że w obrocie cywilnym, a więc w takim jako opisujesz, organa PZŁ nie mają nic do tego co robi koło. Jednak wszystkie uchwały koła podejmowane w oparciu o statut PZŁ, a szczególnie te w sprawach osobowych, są i muszą być poddawane ocenie organów Związku. Problemem, o którym pisze Kibic i nie on jeden, jest łamanie lub niewłaściwe stosowanie przepisów statutowych, a na dodatek bardzo często nie z niewiedzy i nieuwagi, tylko celowo, żeby niepokornych skruszyć lub bezprawnie ukarać.
13-06-2008 10:53 Paweł54 Cienias. Problem polega na tym, że to Koło łowieckie jest jednostką gospodarczą "samorządną" i "samofinansującą', do tego posiadającą osobowość prawną. Ingerencja zewnętrzna w sprawy koła musi być naprawdę uzasadniona. Koło, posiadając osobowość prawną, może zawierać umowy cywilne i zawierać kontrakty gospodarcze, prowadzi pełną księgowość przewidzianą dla firm. PZŁ nie decyduje od kogo koło kupuje i komu koło sprzedaje lub rozdaje swój majątek. Za przestrzeganie prawa, związanego z obrotem towarowym odpowiada Zarząd Koła i musi przestrzegać Kodeksu karnego, cywilnego, handlowego, przepisów o obwocie zwierzyną i paru innych. Statut PZŁ określa "tryb sprawowania władzy" w kole ale nie mówi, kto personalnie, ma taką władze sprawować i nie upoważnia ZO czy ZG do podejmowania takich czynności. Koło łowieckie jest firmą, którą w przybliżeniu można porównać do spółki z o.o. a myśliwi są, w jakimś sensie, "udziałowcami" tej "spółki". Jedyna różnica to jest to, że "spółka" nie ma prawa wypłacać "dywidendy" swoim "udziałowcom". Dlaczego niby PZŁ ma ingerować w obrót gospodarczy ? Od tego jest prokuratura, Inspekcja handlowa, weterynaryjna inspekcja sanitarna, Straż leśna i prawny przedstawiciel właściciela obwodu. PZŁ sprawuje nadzór "merytoryczny" nad tym, co się nazywa "obyczajem, etyką, trofeistyką, "gospodarką łowiecką" , sądownictwem dyscyplinarnym. Koło łowieckie MUSI rozwiązywać problemy personalne we własnym zakresie. Stąd właśnie wynika moje zdanie, że im mniej ingerencji PZŁ w kołach tym lepiej. Dopóki Zarząd Koła nie łamie prawa, dotąd odwołać go może wyłącznie Walne Zebranie . Odnoszę wrażenie, że do tej pory nie udało się udowodnić złamania prawa opisywanym działaczom" więc czemu PZŁ ma ich zmieniać ? Nie wiesz do czego prowadzą takie pomysły ? Do tego, że w żadnym kole nikt, bez protekcji i akceptacji "góry" nie mógłby zostać wybrany do Zarządu. Uważam też, że "kary" w postaci wykluczenia z koła, zawieszenia w prawach członkowskich są równoważne z odebraniem prawa wykonywania "zawodu", czy prowadzenia pojazdów mechanicznych i dlatego powinny być orzekane wyłącznie przez sądy karne - powszechne a nie "związkowe".
13-06-2008 08:55 192326w ad.Step2.Kol.te dane są prawdopodobnie nieaktualne ponieważ Zbigniew Kałużny (prawdopodobnie chorąży WP) występuje tutaj jako prezes, a w opisie jako łowczy koła.
WKŁ - Wojskowe Koło Łowieckie.
www.pzl.szczecin.pl/kola/sokolwkl_szczecin.html
12-06-2008 23:56 cienias "Jeżeli Prezes koła nadużywa władzy i działa na niekorzyść członków to sami członkowie powinni go ... zmienić na najbliższym walnym zebraniu"


Tak, Kolego Pawle 54, ale jeżeli nie zmieniły, to obowiązek należy do odpowiedzialnych za przestrzeganie porządku prawnego w PZŁ, odpowiednio umocowanych prawnie organów Związku.
Tutaj, winne są na równi z nadużywającym władzy.
Na "demokrację" nie da się wszystkich win, odpowiedzialnych, złożyć.
A obraz koła i okręgu, straszy i przygnębia.
Podzielam, wyrażone poniżej, poglądy Lelka i Aleja, o demokracji i o koleżeństwie.
Pozdrawiam.
12-06-2008 14:30 Alej..... A’propos tych konfliktów, obiektywnych wyroków walnych zgromadzeń, słusznych orzeczeń okręgowych rzeczników od dyscypliny, i sprawiedliwych wyroków sądów od łowiectwa, to coraz częściej, mam wrażenie (nie tylko po lekturze tego cyklu, całego forum, innej prasy myśliwskiej, ale i obserwacji własnej) że my, w tym naszym związku jedynym, chyba zbyt często mylimy te koleżeństwo z … kolesiostwem. A nasiąkać (tym nie odróżnianiem jednego od drugiego) zaczynamy zwykle już od stażu a im dalej tym gorzej. „Ciągniemy”, w siebie, tę umiejętność, jak najbardziej higroskopijne gąbki, lub super porowaty, tak porowaty jak tylko jest to możliwe, beton … (no niech będzie porobeton) Nie wiem jak Wam, ale mnie jawi się to, przynajmniej czasami, jako swoista „choroba zawodowa”. Związkowa. Tak się zastanawiam czy nie powinniśmy mieć możliwości starać się o stosowne dodatki (czy tam dopłaty) za „pracę w warunkach szkodliwych”? A już na pewno uciążliwych. Powiedzmy, że należały by się: a) po 15 latach we związku dla tzw. „niestowarzyszonych”, b) po 10 latach dla członków kół – ci uciążliwość mają, jednak, nieco większą. Może niechby właściwy minister tę kasę (jako procenty od pozyskania np. albo za lata – jak choćby u górników, w końcu dziki zwierz, to … tak jak węgiel dobro narodowe …) wypłacał? Albo lepiej może żeby ta Unia? No, sam już nie wiem … Chyba dobrze, że jutro już ostatni odcinek o tym naszym (tfu!) koleżeństwie … Pozdrawiam, alej
12-06-2008 14:06 lelek_nowy Paweł54, demokracja to nie tylko wola większości, bo w demokracji istnieje jeszcze prawo. Jeżeli prezes nadużywa prawa, to po to są właśnie ZO i ORD, żeby go od tego oduczyć. ORD może wszcząć postępowanie wobec niego, a ZO zawiesić wykonywanie przez niego funkcji w zarządzie. Ale jak widać z sagi Kibica, organa te wolą zajmować się ofiarami nadużyć prawa, niż tymi, którzy prawa nadużywają.
12-06-2008 14:01 Cornu Po przeczytaniu wszystkich części felietonu nie znajduję
własciwych słów komentarza, tu potrzebny medyk wiadomej
specyjalizacji.
Pozdrawiam Cornu.
12-06-2008 13:13 Paweł54 ad. Alej. spróbuj przeczytać mój ostatni komentarz do felietonu cz. VIII. Takie sprawy, jak opisuje kol. Kibic w cz. IX ewidentnie kwalifikują się tylko do sądu grodzkiego jako klasyczna "pyskówka" i żadne sadownictwo "korporacyjne" nie powinno w tej sprawie zabierać głosu. Sprawa dotyczny majątku koła łowieckiego i o tym majątku powinni decydować sami zainteresowani. Jeżeli Prezes koła nadużywa władzy i działa na niekorzyść członków to sami członkowie powinni go ... zmienić na najbliższym walnym zebraniu. Jeżeli go nie zmieniają, to znaczy, że większości to odpowiada. Niestety, na tym polega demokracja.
12-06-2008 12:56 Alej..... Tak się głupio składa, że jakoś, tak w ciemno, daje wiarę podobnym opowieściom. W tym dzisiejszemu odcinkowi. Cha, cha, … wygląda mi na to, że już nie można na własne życzenie (albo nawet pomimo jego) popaść sobie, w tym związku naszym jedynym, w konflikt osobisty. Choćby z prezesem. O jaki domek na przykład ... Zaraz się całe koła, i okręgowe zarządy, z tymi ich rzecznikami od dyscypliny wtrącać muszą ... No jak już wszystkie te organy rozpoczną te swoje „mediacje” w sprawie takiego osobistego konfliktu … no to już nie ma zmiłuj. Ani się taki skonfliktowany członek obejrzy a już jest po konflikcie jego osobistym, w którym akurat członek ów czuł się dobrze. Tak szybko jak tylko sie da przerabia się go w konflikt bardziej ogólny. Ciekawe czy to z powszechnej, u nas, potrzeby koleżeństwa wynika, czy jak??? ....................................... Kategorycznie uważam, że członek zrzeszenia powinien mieć prawo do konfliktów osobistych. Moze i nawet zagwarantowane w statucie! Pozdrawiam, alej
12-06-2008 12:32 Step2 Po raz kolejny szok i jeszcze raz szok................ CZy można prosić Kol. Kibica o rozwinięcie skrótu WKŁ "Sokół" ?

Szukaj   |   Ochrona prywatności   |   Webmaster
P&H Limited Sp. z o.o.