DZIENNIK
Redaktorzy
   Felietony
   Reportaże
   Wywiady
   Sprawozdania
Opowiadania
   Polowania
   Opowiadania
Otwarta trybuna
Na gorąco
Humor
PORTAL
Forum
   Problemy
   Hyde Park
   Wiedza
   Akcesoria
   Strzelectwo
   Psy
   Kuchnia
Prawo
   Pytania
   Ustawa
   Statut
Strzelectwo
   Prawo
   Ciekawostki
   Szkolenie
   Zarządzenia PZŁ
   Przystrzelanie
   Strzelnice
   Konkurencje
   Wawrzyny
   Liga strzelecka
   Amunicja
   Optyka
   Arch. wyników
   Terminarze
Polowania
   Król 2011
   Król 2010
   Król 2009
   Król 2008
   Król 2007
   Król 2006
   Król 2005
   Król 2004
   Król 2003
Imprezy
   Ośno/Słubice '10
   Osie '10
   Ośno/Słubice '09
   Ciechanowiec '08
   Mirosławice '08
   Mirosławice '07
   Nowogard '07
   Sieraków W. '06
   Mirosławice '06
   Osie '06
   Sarnowice '05
   Wojcieszyce '05
   Sobótka '04
   Glinki '04
Tradycja
   Zwyczaje
   Sygnały
   Mundur
   Cer. sztandar.
Ogłoszenia
   Broń
   Optyka
   Psy
Galeria
Pogoda
Księżyc
Kulinaria
Kynologia
Szukaj
autor: Janusz Kibic09-02-2009
Jak dobro w Łomży, ze złem walczyło, cz.IV

Poprzedni odcinek krucjaty Wiesława Szlońskiego, prezesa OSŁ w Łomży i prokuratora Prokuratury Okręgowej tamże, zakończyłem w momencie, kiedy Marek Lis i Zygmunt Wiktorzak oczekiwali na rozprawę odwoławczą przed GSŁ, po orzeczeniu przeciwko nim kary 18 miesięcy zawieszenia w Zrzeszeniu i 2 lat zakazu pełnienia funkcji w organach Zrzeszenia i koła, za polowanie w rejonie innym, niż byli zapisani, o co zostali oskarżeni właśnie przez Wiesława Szlońskiego. Czekali oni również na jakiekolwiek działanie ORD w Łomży przeciw Wiesławowi Szlońskiemu, którego spotkali w rejonie, na którym nie był zapisany. Trwała również w prokuraturze sprawa z doniesienia Zygmunta Wiktorzaka, dot. kłamania przed OSŁ świadków, w tym przede wszystkim Wiesława Szlońskiego i ORD w Łomży Wiesława Bagana, na skutek czego OSŁ uznał ich winę.

W dniu 11 grudnia 2007 r., a więc dokładnie w 2 lata po polowaniu, w wyniku którego ukarano w/w myśliwych z KŁ "Orlik" w Łomży, zebrał się skład orzekający GSŁ w osobach: Kazimierz Gaczyński, przewodniczący, Jakub Zieliński i Jacek Tadych, sędzia referujący, aby rozpoznać sprawę opisywaną przeze mnie w poprzednich trzech odcinkach. W wyniku tej rozprawy, sąd uchylił zaskarżone orzeczenie i sprawę przekazał do ponownego rozpoznania OSŁ w Ostrołęce. W swoim uzasadnieniu GSŁ nie pozostawił suchej nitki na wynikającym z uzasadnienia OSŁ w Ostrołęce sposobowi przeprowadzenia rozprawy i napisania uzasadnienia. Opisał to w uzasadnieniu następująco:

..."uzasadnienie orzeczenia Okręgowego Sądu Łowieckiego w Ostrołęce nie zawiera opisu stanu faktycznego. (...) w uzasadnieniu opisano wnioski dowodowe obwinionych i powód, dla którego wnioski te zostały oddalone. Trzeba przypomnieć, że zgodnie z par 24 ust.2 Regulaminu postępowania dyscyplinarnego oddalenie wniosku dowodowego następuje w formie postanowienia. W protokole rozprawy z dnia 13 kwietnia 2007 r. brak jest takiego postanowienia, chociaż w uzasadnieniu orzeczenia sąd szeroko rozwodzi się nad powodami oddalenia wniosku dowodowego dotyczącego wizji lokalnej. W dalszej części uzasadnienia Sąd I instancji uzasadnia wnioski obwinionych dotyczące wyłączenia rzecznika, po czym stwierdza, że wina obwinionych jest oczywista. W uzasadnieniu orzeczenia brak jest omówienia wyjaśnień obwinionych oraz zeznań świadków. Lakoniczne stwierdzenie, że dało się wiarę zeznaniom świadków oraz dokumentacji fotograficznej, nie jest uzasadnieniem stanowiska sądu. Trzeba opisać, co wynika z tych zeznań oraz dokumentacji fotograficznej. Nie wiadomo, dlaczego sąd dał wiarę zeznaniom świadków, a dlaczego nie dał wiary wyjaśnieniom obwinionych. (...) Zdaniem sądu uzasadnienie orzeczenia jest na tyle wadliwe, że uniemożliwia kontrolę orzeczenia"...

Po przeczytaniu powyższego ciśnie się na usta retoryczne pytanie, czy Okręgowa Rada Łowiecka w Ostrołęce odwołała już z funkcji sędziów OSŁ Wojciecha Adamczyka, Kazimierza Jutrzenki i Kazimierza Maciejewskiego, jako niekompetentnych, a przez to szkodzących swoim działaniem wizerunkowi i wiarygodności sądownictwa w PZŁ? Wiele już w dzienniku "Łowiecki" przetaczaliśmy orzeczeń i uzasadnień wydanych przez okręgowe i Główny Sąd Łowiecki, ale pierwszy raz trudno jest cokolwiek zarzucić uzasadnieniu przygotowanym przez Kazimierza Gaczyńskiego i Jacka Tadycha. Jednak wcale nie było jasne, że takie orzeczenia powstanie. Już przed rozprawą działy się dziwne i niezgodne z 'Regulaminem postępowania dyscyplinarnego' rzeczy. Główny Sąd Łowiecki nie uważał za stosowne powiadomić odwołujących się o terminie rozprawy. Zygmunt Wiktorzak dowiedział się jednak, kiedy rozprawa ma się odbyć i na nią przyjechał do Warszawy, jak to określa teraz "na chama", bo zawiadomienia nie otrzymał. Jak dzisiaj relacjonuje, uchylenie orzeczenia OSŁ w Ostrołęce zapadło przede wszystkim dlatego, że przewodniczący składu orzekającego Kazimierz Gaczyński uparł się, że w świetle tego, jak sąd w Ostrołęce przeprowadził rozprawę, nie może być innego orzeczenia. Przeciwnego zdania był Jakub Zieliński, obrońca dobra zasiadający w GSŁ, który przyszedł na rozprawę z przekonaniem, że orzeczenie z Ostrołęki należy utrzymać w mocy. Ponieważ Jacek Tadych poparł przewodniczącego, orzeczenie uchylające rozstrzygnięcie OSŁ w Ostrołęce stało się faktem. Podobno nieźle grzały się telefony po rozprawie, kiedy grunt zaczął się usuwać spod stóp Wiesława Szlońskiego, bo jego oskarżenie zaczynało się sypać. Że było gorąco świadczy okres, jaki GSŁ potrzebował na napisanie uzasadnienia. Trwało to aż dwa miesiące, podczas których toczyły się podobno targi, czy Jakub Zieliński zgodzi się z orzeczeniem, czy też napisze "zdanie odrębne". Przez to zainteresowani nie mogli otrzymać wyroku, żeby w okręgu pokazać, że przedwcześnie przypisano ich winę. W końcu orzeczenie podpisane przez Kazimierza Gaczyńskiego i Jacka Tadycha ujrzało światło dzienne i mogło zostać przekazane zainteresowanym.

Przypomnę, że jeszcze w maju 2007 r., będąc przekonanym, że Wiesław Szloński kłamie przed OSŁ w Ostrołęce, Zygmunt Wiktorzak złożył doniesienie do Prokuratury Rejonowej w Łomży. Po sześciu tygodniach, interweniował pisemnie u szefa Prokuratury Rejonowej, skarżąc się na bezczynność jego podwładnych, bo nie otrzymał żadnej informacji o wszczęciu lub nie postępowania, wobec prokuratora prokuratury nadrzędnej. W odpowiedzi otrzymał postanowienie o odmowie wszczęcia postępowania. Nie zraził się tym i złożył formalne zażalenie, w którym metodycznie udowadniał, że został celowo oskarżony przez Wiesława Szlońskiego, który zjawił się w rejonie "Las - pole", gdzie Wiktorzak wykonywał polowanie, a starając się wybielić, oskarżył jego i Marka Lisa o polowanie w miejscu, gdzie nie byli zapisani. Na pięciu stronach udowadniał, że polował jak najbardziej poprawnie, a świadkowie go oskarżający oraz ORD Wiesław Bagan kłamali, działając w obronie Wiesława Szlońskiego. Wniósł o zmianę postanowienia o odmowie wszczęcia postępowania i przeprowadzenie wizji lokalnej, która miał jednoznacznie dowieść, że wymienione w jego doniesieniu osoby popełniły zarzucane przez niego czyny. Równocześnie, złożył skargę do szefa Prokuratury Okręgowej, zarzucając Prokuraturze rejonowej opieszałość i brak zainteresowania, a w szczególności odmowę wykonania wizji lokalnej, podkreślając, że to właśnie prokuraturze powinno zależeć najbardziej, żeby sprawę wyjaśnić, jeżeli oskarżonym przez niego jest prokurator Prokuratury Okręgowej.

Na skutek zażalenia do Prokuratury postępowanie sprawdzające zostało jednak wszczęte i mając na uwadze zasadę bezstronności, ta zawnioskowała o przekazanie sprawy poza okręg łomżyński z uwagi na fakt, że zawiadomienie dotyczy prokuratora Prokuratury Okręgowej. Zaś Prokuratura Okręgowa, przyznała, że winę za zwłokę ponosi prokurator, który nie podjął decyzji merytorycznej w sprawie śledztwa w ciągu 30 dni. Ostatecznie sprawa wylądowała w Prokuraturze Rejonowej w Sejnach. Tam też Wiesław Szloński złożył zeznania w dniu 7 grudnia 2007 r., a wiec prawie dokładnie dwa lata po spotkaniu się z Zygmuntem Wiktorzakiem w obw. 56 KŁ "Orlik". Pani prokurator Annie Wierchowskiej wyjaśnił, że:

..."Na swym łowisku przebywałem ponad godzinę, ponieważ zmarzłem i uznałem, że bezcelowe jest dalsze siedzenie bo nie przeczuwałem, że coś upoluję, postanowiłem zakończyć to polowanie wcześniej niż pierwotnie zamierzałem. Pamiętam, że zaczął wtedy padać deszcz (...). Zjechałem do Włodówki, żeby zmienić godzinę zakończenia polowania. Pierwotnie zamierzałem je zakończyć około godz. 19:00 ale ponieważ zakończyłem to polowanie dużo wcześniej około godz. 17:00 postanowiłem odnotować to w książce wyjść myśliwych w łowisko (...) poszedłem do książki, żeby zobaczyć gdzie Wiktorzak i Lis byli zapisani (...) Pamiętam, że zobaczyłem wtedy, iż w książce nastąpiła korekta zapisów dot. Wiktorzaka (...). Wiktorzak zmienił rejon polowania ze Smolarzy na Las Pole (...). Byłem tak zdziwiony tym (...) co zastałem w książce, że zapomniałem dokonać korekty wpisu mnie dotyczącego".... Oryginalne wykręcenie kota ogonem, żeby usprawiedliwić, że pojechało się w rejon, w którym nie było się zapisanym, szczególnie, że wg zeznań Marka Lisa, słyszał on sprzeczkę Wiktorzaka i Szlonskiego w rejonie "Las - Pole", z której wynikało, że Szloński był przekonany, że Wiktorzak zapisany jest na rejon "Smolarze", czyli, że wbrew temu co zeznał, nie wiedział o zmianie zapisu Wiktorzaka ze "Smolarze" na "Las - pole", a więc sam znalazł się tu nielegalnie!

Prokurator Anna Wierzchowska nie poprzestała na przesłuchaniu Wiesława Szlońskiego i zarządziła na dzień 20 grudnia 2007 r. wizję lokalną. Oczywiście nie taką, którą ORD Wiesław Bagan zorganizował, kiedy chciał Lisa i Wiktorzaka oskarżyć, czyli tylko przy udziale świadków oskarżenia, ale zaprosiła na nią również oskarżanych przez ORD oraz prezesa KŁ "Orlik". Wizja lokalna, zwana oględzinami miejsca zdarzenia była druzgocąca dla Wiesława Szlońskiego. Okazało się, że jego spotkanie z Zygmuntem Wiktorzakiem w dniu 11 grudnia 2005 r. miało miejsce w rejonie "Las - pole", a Marek Lis strzelił dzika dokładnie tam, gdzie był zapisany. Nakłaniany do zajęcia stanowiska do protokołu, Wiesław Szloński odmówił, a przyciśnięty do muru przyznał, że może się pomylił. Prokurator Anna Wierzchowska nie znalazła jednak w postępowaniu Szlońskiego i Bagana znamion czynu zabronionego, choć jej uzasadnienie było dla postępowania ORD Wiesława Bagana miażdżące. Napisała w nim między innymi:

..."stwierdzić należy, iż W. Bagan - Rzecznik Odpowiedzialności Dyscyplinarnej PZŁ w Łomży, który dnia 12.01.2006r. sporządził protokół oględzin miejsca polowania nie posiadał wiedzy dot. topografii terenu którego oględzin dokonywał, do przeprowadzenia oględzin nie przybrał sobie żadnej osoby, która mogłaby mu przedstawić relację przebiegu polowania podawaną przez Z. Wiktorzaka i M. Lisa (...) W/w sposób przeprowadzenia czynności oględzin miejsca polowania przez W. Bagana niewątpliwie stał w sprzeczności z zasadą obiektywizmu i rzetelności w przeprowadzeniu oględzin miejsca polowania (...) Zaniechania powyższe (...) powinny raczej być odbierane jako brak profesjonalnego podejścia do przeprowadzonej czynności przez rzecznika odpowiedzialności dyscyplinarnej PZŁ w Łomży"...

Prokurator Anna Wierzchowska nie odważyła się napisać podobnie o, było nie było, stojącym wyżej w hierarchii zawodowej prokuratorze Wiesławie Szlońskim, który przyznał się do pomyłki co do rejonu, w którym naszedł Zygmunta Wiktorzaka, ale informacja o jego kompromitacji podczas oględzin miejsca zdarzenia rozeszła się pocztą pantoflową i stało się powszechnie wiadomym, że to Szloński i Bagan "wrobili" Marka Lisa i Zygmunta Wiktorzaka w postępowanie dyscyplinarne i zawieszenie w PZŁ na 18 miesięcy. Gdyby sędziowie GSŁ Kazimierz Gaczyński i Jacek Tadych nie stanęli na wysokości zadania, tylko np. ulegli trzeciemu sędziemu Jakubowi Zielińskiemu, to sprawiedliwość łowiecka miałaby na sumieniu kolejnych niewinnych.

Tym, którym się po przeczytaniu niniejszego tekstu wydaje, że sprawiedliwość w pełni zatriumfowała, muszę zmartwić. W następnym odcinku dowiedzą się, jak Wiesław Szloński i Wiesław Bagan podejmą kolejną próbę walki ze złem w szeregach PZŁ, dążąc do zdyskredytowania Zygmunta Wiktorzaka i Marka Lisa, a może bardziej próbując wybielenia siebie samych. Na ciąg dalszy zapraszam do dziennika "Łowiecki" w czwartek, 12 lutego br.




12-02-2009 16:49 192326w Deer35
"Ciekawe jak ich tyle jest to jakim cudem władzę oddali w prawie czterdziesto milionowym kraju"
Ciekawe ilu ich jest???? Tylu.....że i dla Ciebie starczyło i dzisiaj masz ich za swoich wodzów w ZO, NRŁ i ZG jak również w SŁ. Nie jestem pewien czy zdołasz to dojrzeć.
Pozdrawiam
11-02-2009 16:12 Deer35 Czytając redaktorów obnażających niemal codzienność co się dzieje w naszym związku mam wrażenie, że się zanurzam w bagnie, które wciąga coraz głębiej i głębiej.Odnosi się wrażenie, że ,,psy szczekają a karawana jedzie dalej" Natomiast zrzucanie całej winy na S-B eków jak to z dziką rozkoszą czyni 19232w to też mnie przeraża. Ciekawe jak ich tyle jest to jakim cudem władzę oddali w prawie czterdziesto milionowym kraju.Czy nie przyszła pora po 20-stu latach niepodległości i wolności zacząć mówić że ten jest dobry a ten jest zły myśliwy działacz czy jak mu tam.Chyba prościej i po Bożemu.
11-02-2009 15:29 192326w Dotyczy części trzeciej......
Pozdrawiam
11-02-2009 15:11 antypod Ale kto to jest ten Kazimierz i
czy to miało być pod tym artykułem? D.B.
11-02-2009 10:56 192326w Kolego Kazimierzu. Czy jest sens określać rzeczywistość określeniami które nie oddadzą realiów? Realia są jednoznaczne.Cwaniaczek wydaje pieniądze ze składek na prywatne potrzeby. Kupuje auta od handlarza alkoholem za podwójną cenę. Inny z tej bandy w ramach nadzoru nie widzi w tym nic złego.Dalej – Okazuje się że synek SB-ka zajmującego jedno z najwyższych stanowisk w PZŁ, to jedyny zdolny na intratne stanowisko w „Łowcu Polskim“. Następny przekrętas z prowincji pisze hymny pochwalne na cześć osobnika który powinien dawno odpowiedzieć minimum za marnotrawstwo......W Szczecinie tatuś załatwia stanowisko instruktora łowiectwa córeczce - . To jest ten sam który przegrał w sądzie powszechnym przeciwko członkom PZŁ skazanym przy jego wybitnej pomocy przez organa ZO PZŁ. Następny zatrudnia emeryta wojskowego jako instruktora łowieckiego który przegrywa w sądzie i natychmiast organizuje nową nagonkę na członka Koła w celu jego wykluczenia, a prezes ZO to przyklepuje.Wcześniej ten będąc w komisji odznaczeń przyczynia się do odznaczenia osobników strzelających z tarasu domu mieszkalnego do topiących się dzików. Oczywiście że za wcześniejsze bezprawne decyzje podjęte na podstawie (mafijnych?) znajomości włosek z główki żadnemu nie spadł, jak również miesięcznie otrzymywana dola za zajmowane stanowisko na tym nie ucierpiała. Prokurator dopuszcza przedawnienie sprawy i prawdopodobnie obecnie siedzi kilka schodków wyżej.......... i jak kolego inaczej to nazwać?
09-02-2009 16:34 drwal2 Jak wygląda z opisu zdarzeń, nie wszyscy sędziowie GSŁ są ślepo podporządkowani swemu, czasem mijającemu się z prawdą, pryncypałowi. Jest zatem iskierka nadziei, że na "górze" uchowali się jeszcze ludzie, dla których służba na rzecz PZŁ nie kończy się na braniu związkowej kasy.
Pozdrawiam i DB
09-02-2009 15:34 fenek Teraz obaj oczernieni cieszą się że po 2 latach dostrzeżono że są niewinni. To przewrotny idiotyzm. Człowiek niewinny cieszy się że został uznany za niewinnego. Nieważne że po 2 latach gehenny. Kłamliwi zwyrodnialcy pomimo to mają satysfakcję, bo na 2 lata wyeliminowali niepokornych. Ten podły proceder uprawiany jest w całej Polsce w.g. takiego samego scenariusza. Jaka kara zdaniem Kolegów powinna spotkać oprawców? Jestem niestety pełen obaw że to nie koniec dramatu. D.B.
09-02-2009 15:20 antypod Wpływy lokalnego kacyka nie sięgają uczciwych i prawych.
Darz Bór! Koledzy Gaczyński i Tadych. W takich jak Wy, nadzieja na powrót do "normalności" w PZŁ.
Reszta "sprawiedliwych" na czele z rzecznikiem i OSŁ, w chwili próby okazała się........siebie warta.
To piwo pijcie razem ze Szlońskim. D.B.


Szukaj   |   Ochrona prywatności   |   Webmaster
P&H Limited Sp. z o.o.