DZIENNIK
Redaktorzy
   Felietony
   Reportaże
   Wywiady
   Sprawozdania
Opowiadania
   Polowania
   Opowiadania
Otwarta trybuna
Na gorąco
Humor
PORTAL
Forum
   Problemy
   Hyde Park
   Wiedza
   Akcesoria
   Strzelectwo
   Psy
   Kuchnia
Prawo
   Pytania
   Ustawa
   Statut
Strzelectwo
   Prawo
   Ciekawostki
   Szkolenie
   Zarządzenia PZŁ
   Przystrzelanie
   Strzelnice
   Konkurencje
   Wawrzyny
   Liga strzelecka
   Amunicja
   Optyka
   Arch. wyników
   Terminarze
Polowania
   Król 2011
   Król 2010
   Król 2009
   Król 2008
   Król 2007
   Król 2006
   Król 2005
   Król 2004
   Król 2003
Imprezy
   Ośno/Słubice '10
   Osie '10
   Ośno/Słubice '09
   Ciechanowiec '08
   Mirosławice '08
   Mirosławice '07
   Nowogard '07
   Sieraków W. '06
   Mirosławice '06
   Osie '06
   Sarnowice '05
   Wojcieszyce '05
   Sobótka '04
   Glinki '04
Tradycja
   Zwyczaje
   Sygnały
   Mundur
   Cer. sztandar.
Ogłoszenia
   Broń
   Optyka
   Psy
Galeria
Pogoda
Księżyc
Kulinaria
Kynologia
Szukaj
autor: Piotr Gawlicki23-11-2020
Łowiectwo normalne - szkody łowieckie

Przedstawiłem już rozwiązania dwóch spraw przyszłego łowiectwa normalnego w Polsce, tworzenie obwodów łowieckich oraz wykonywanie polowania. Teraz przyszła kolej na jedną z bardziej newralgicznych spraw, z którą przez ostatnie 68 lat politycy i rządzący oraz rolnicy i myśliwi mieli największe problemy. Myślę o szkodach łowieckich i odszkodowaniach za nie, czego nie udawało się satysfakcjonująco uregulować, pomimo licznych prób. Przyczyną tych niepowodzeń, po odzyskaniu suwerenności i zdemokratyzowaniu państwa, było kurczowe trzymanie się rozwiązań opartych na przesłance załatwienia problemu bez udziału właściciela zwierzyny, Skarbu Państwa.

Od razu zastrzegam, że chociaż obecna ustawa definiuje jako szkody łowieckie dwa rodzaje szkód, to niniejszy artykuł dotyczy tylko szkód w uprawach i płodach rolnych dokonanych przez zwierzynę wskazaną ustawą. Państwo i wspierający go PZŁ zakładają, że problem tych szkód załatwią sami myśliwi, którzy za możliwość polowania finansować będą szkody. Gdyby rzeczywiście było to takie proste rozwiązanie, że polujcie sobie jak chcecie, byle właściciele nieruchomości rolnych dostali odszkodowania wyceniane przez stronę trzecią, to byłaby jakaś szansa na powodzenie takiego układu. Ale jak to w centralnie kierowanym łowiectwie należy się spodziewać, rządzący tak "ulepszali" rozwiązania, że systemowo skonfliktowali rolników i myśliwych, każąc tym ostatnim decydować o wysokości odszkodowania płaconego z własnej kieszeni rolnikom. Nie pomaga w tym wyłączenie rolników z najmniejszego nawet wpływu na decyzję o polowaniu na ich gruntach, w tym o granicach obwodów łowieckich.

Od roku 1952 do dnia dzisiejszego zasady dotyczące szacowania szkód łowieckich i wypłat odszkodowań zmieniały się jak w kalejdoskopie, co wskazuje na kompletny brak pomysłu rządzących jak powinno być to uregulowane, co nie dziwi w modelu łowiectwa oderwanym od własności gruntu. Dla wyrobienia sobie poglądu jak powinno wyglądać sprawa szkód w łowiectwie normalnym, żeby wiedzieć jakie rozwiązania nie sprawdzały się w przeszłości, należało prześledzić historię jak ten problem był nieudolnie rozwiązywany przez ostatnie 68 lat. Historia ta może wydawać się niektórym nudna, ale bez jej poznania nie da się zrozumieć czego należy się wystrzegać, a z czego ewentualnie skorzystać, zastanawiając się na tym, jak we współczesnych czasach problem szkód należy rozwiązać.

Lata 1952 - 1995

Art. 23 dekretu z 1952 r. o prawie łowieckim stanowił, że dzierżawca obwodu ma obowiązek wynagradzania szkód wyrządzonych w uprawach i płodach rolnych przez dziki, jelenie i daniele. Ten zapis utrzymał się przez 3 lata, kiedy to zapis Art. 23 został zmieniony dekretem z dnia 18 kwietnia 1955 r. w ten sposób, że to państwo odpowiada za szkody wyrządzone w uprawach i płodach rolnych. Równocześnie jednak zapisano, że w przypadku nie wykonania planu pozyskania zwierzyny bez uzasadnionych przyczyn, dzierżawca zobowiązany jest do zwrotu państwu odszkodowań w takiej części, w jakiej nie wykonanie planu przyczyniło się do powstania szkód. Zasady i tryb ustalania wypłat odszkodowania miała określić Rada Ministrów w rozporządzeniu. Rada Ministrów wydała takie rozporządzenie również 18 kwietnia 1955 r. zapisując w nim, że szacowania szkody dokonuje 3-osobowa komisja szacunkowa powoływana przy prezydium gromadzkiej rady narodowej, w której przewodniczącego powoływało to prezydium, a pozostałych dwóch lasy państwowe i Związek Samopomocy Chłopskiej (ZSC). Odszkodowanie wyliczone przez komisję wypłacało właściwe nadleśnictwo.

Przywołane wyżej rozporządzenie zostało zmienione przez Radę Ministrów rozporządzeniem z dnia 2 sierpnia 1957 r., które stanowiło, że szacowania dokonywał pracownik lasów państwowych, a orzeczenie o wysokości odszkodowania wydawało właściwe nadleśnictwo. Rolnik mógł złożyć odwołanie od orzeczenia do komisji przy prezydium gromadzkiej rady narodowej, przywołanej wyżej, w której zamiast przedstawiciela ZSC zasiadał przedstawiciel dzierżawcy obwodu łowieckiego. Decyzja odwoławcza komisji musiała być jednomyślna, więc nie trzeba chyba tłumaczyć, jakie stanowisko zajmował przedstawiciel lasów państwowych w komisji oceniający orzeczenie wydane przez nadleśnictwo. Wyliczając odszkodowanie za szkodę potrącano z niego 20% tytułem "zaoszczędzonych kosztów sprzętu", a z tak obliczonego odszkodowania nadleśnictwo wypłacało rolnikowi 90% jego wysokości.

Ustawą z dnia 17 czerwca 1959 r. o hodowli, ochronie zwierząt łownych i prawie łowieckim uchylono dekret Bolesława Bieruta i zapisano w niej, że za szkody wyrządzone w uprawach i płodach rolnych dokonane przez dziki, jelenie i daniele odpowiada państwo, w imieniu którego odszkodowania wypłaca przedsiębiorstwo lasów państwowych. Ustawa zobowiązywała Radę Ministrów do określenia w drodze rozporządzenia zasady i tryb ustalania oraz wypłaty odszkodowania. Rada Ministrów wydała takie rozporządzenie w dniu 26 stycznia 1960 r., którego treść, uszczegóławiając kilka spraw związanych z szacowaniem, nie zmieniła generalnych zasady szacowania i wypłaty odszkodowania, które pozostały takie same jak określone w przywołanym wyżej rozporządzeniu z 1957 r. To co zmieniono w sprawie szkód, to w komisji odwoławczej zamiast przedstawiciela dzierżawcy zasiadał przedstawiciel powiatowej komisji łowieckiej.

Takie uregulowania obowiązywały do roku 1973, kiedy to władza doszła do wniosku, że dzierżawcy obwodów mają partycypować w kosztach odszkodowań wypłacanych przez nadleśnictwa. W związku z tym ustawą z dnia 23 czerwca 1973 r. zmieniono zapis Art. 45 przywołanej wyżej ustawy o hodowli, ochronie zwierząt łownych i prawie łowieckim i wprowadzono obowiązek dzierżawcy obwodu (koła łowieckie) zwrotu przedsiębiorstwom lasów państwowych pewnego procentu z kwot wypłaconych odszkodowań, który określić miała Rada Ministrów w rozporządzeniu. W konsekwencji, rozporządzenia RM z dnia 27 lipca 1973 r. określiło ten procent na 50% odszkodowań z danego obwodu i tyle do dnia 31 marca każdego roku koło łowieckie musiało zwrócić nadleśnictwu. Rozporządzenie likwidowało również komisje odwoławczą, a poszkodowany mógł się w ciągu 7 dni odwołać do naczelnika gminy, którego decyzja była ostateczna. Jako ciekawostkę należy wskazać, że rozporządzenie to dołączyło łosia do zwierzyny powodującej szkody, za które nadleśnictwo wypłacało odszkodowania.

Powyższe uregulowania obowiązywały 2 lata, po których Rada Ministrów uchyliła je i rozporządzeniem z dnia 1 sierpnia 1975 r. obniżyła procent w jakim dzierżawcy obwodów partycypowali w odszkodowaniach wypłacanych przez nadleśnictwo i ustaliła go na 25%. Nadleśnictwa jako strona szacująca oraz organ odwoławczy dla poszkodowanego pozostały bez zmian. Tak było przez kolejne 4 lata, kiedy rozporządzenie RM z dnia 15 października 1979 r. zwiększyło do 30% udział kół łowieckich w pokrywaniu odszkodowań za szkody w dzierżawionych obwodach.

Kolejna zmiana rozporządzenia, o którym wyżej miała miejsce 2 lata później w roku 1981. Czytając to rozporządzenie RM z dnia 12 lipca 1981 r. nie sposób oprzeć się wrażeniu, że jego głównym zadaniem było zwiększenie dopływu dewiz do staczającej się w ruinę gospodarki narodowej. Rządzący PRL-em potrzebowali tusz, bo wysokość udziału, w jakim koło partycypowało w odszkodowaniach na każdym dzierżawionym obwodzie zależało od procentu wykonania planu odstrzału dzików, łosi, jeleni i danieli oraz od wartości dostarczanych do przedsiębiorstwa "Las" tusz zwierzyny. Należy pamiętać, że w tamtym czasie obowiązywały przepisy o odstępowaniu zwierzyny ubitej na użytek własny i większość tusz musiała iść do punktów skupu przedsiębiorstwa "Las", które dziczyznę eksportowało do państw zachodnich za twardą walutę. Procent odszkodowań zwracanych nadleśnictwu w danym obwodzie oraz procent wartości tusz przekazywany nadleśnictwu określała tabela jak niżej.

przy wykonaniu planu odstrzału w danym rokuprocent wypłaconych odszkodowań w obwodziewartość tusz ubitych dzików, łosi, jeleni i danieli
poniżej 703030
od 70 do 901030
powyżej 90 do 100530

Taki stan prawny utrzymuje się do roku 1987, kiedy to Rada Ministrów wydaje nowe rozporządzenie w dniu 26 października 1987 r. w sprawie odszkodowań za szkody łowieckie. W stosunku do stanu poprzedniego nadleśnictwo dalej szacuje i wypłaca odszkodowania, ale znowu zmienia się wysokość partycypacji koła w odszkodowaniach, która obejmuje 25% wartości tusz pozyskanych dzików, łosi, jeleni i danieli oraz 15% wypłaconych odszkodowań w roku 1988, 20% w roku 1989 i 25% w roku 1990 i latach następnych. Zmienia się również procedura ustalenia odszkodowania, bo ostateczną decyzje o odszkodowaniu wydaje terenowy oddział administracji państwowej do spraw leśnictwa na rozprawie, w której uczestniczy szacujący oraz przedstawiciel dzierżawcy obwodu. Odwołanie od tej decyzji można złożyć do terenowego oddziału administracji państwowej do spraw leśnictwa stopnia wojewódzkiego.

Po półtora roku rozporządzeniem RM z dnia 20 lutego 1989 r. zmieniono zapis o procencie partycypacji dzierżawcy w odszkodowaniach wypłacanych przez nadleśnictwa na 20% w kolejnych latach. Taki stan nie trwa długo, bo rozporządzenie RM z dnia 30 kwietnia 1990 r. następuje zastąpienie trwającego 33 lata szacowania szkód przez nadleśnictwa i przekazanie tego obowiązku dzierżawcom obwodów, czyli kołom łowieckim, choć odszkodowania dalej wypłacają nadleśnictwa. Równocześnie jednak radykalnie rośnie partycypacja kół w wypłacanych odszkodowaniach, bo wynosi ona 75% w roku 1990 i 95% w latach następnych. Rozporządzenie likwiduje procedurę odwoławczą, a niezadowolony poszkodowany może dochodzić swoich roszczeń w postępowaniu sądowym. Od tego momentu aż do dzisiaj szacującym jest koło łowieckie.

Rok 1995 i rok 1927

Tak było do roku 1995, kiedy przestaje obowiązywać ustawa z roku 1959, bo uchwalona zostaje ustawa z dnia 13 października 1995 r. 'Prawo łowieckie", która po szeregu zmianach w ciągu ostatnich 25 lat obowiązuje do dzisiaj. Od tego momentu koła łowickie zobowiązane są do samodzielnego szacowania szkód w obwodach i pełnego wynagradzania poszkodowanym szkód w uprawach i płodach rolnych. Państwo, które samo szacowało szkody i w całości lub w części finansowało odszkodowania za szkody od 1955, do 1989 roku, umyło ręce zapominając, że podobno najważniejszym filarem obecnego modelu łowiectwa jest to, że właścicielem zwierzyny jest Skarb Państwa. Ustawa dodatkowo jeszcze z zwiększyła odpowiedzialność kół łowieckich, bo do dotychczasowej listy zwierząt, których szkody koła pokrywają. dopisano sarny. Wprawdzie na fali "dobrej zmiany" wyłączono na chwilę koła z szacowania, ale ten pomysł kompletnie rządzącym nie wypalił i szybko wrócono do standardu wprowadzonego w 1995 r. Przypomnę w tym miejscu entuzjastyczne głosy działaczy PZŁ, którzy chwalili się współautorstwem i niebywałym sukcesem, jaki ich zdaniem było uchwalenie tej ustawy.

Jak napisałem wyżej, tylko przez trzy lata po wydaniu dekretu Bolesława Bieruta dzierżawca obwodu zobowiązany był do wynagradzania szkód wyrządzonych w uprawach i płodach rolnych, bo w roku 1955 nawiązano do rozwiązania wprowadzonego Rozporządzeniem Prezydenta RP Ignacego Mościckiego z dnia 3 grudnia 1927 roku, które nakazywało płacić za szkody właścicielowi lub dzierżawcy tego obwodu, w którym zwierzyna miała ostoję. A ponieważ lasy w PRL-u były państwowe, to państwo przejęło odpowiedzialność za wypłatę odszkodowań i tak było przez 40 lat. Wprawdzie przez ten okres kombinowano z częściowym pokrywaniem odszkodowań przez koła łowieckie, ale nigdy wówczas nie przerzucono na koła pełnej odpowiedzialności za szacowanie i wypłatę odszkodowań. Stało się to dopiero w wolnej Polsce.

Warto przypomnieć kilka reguł jakie wprowadzało przywołane wyżej rozporządzenie z 1927 r. To nie odpowiedzialny za wypłatę odszkodowania szacował szkodę, bo zakładano, że obie strony, poszkodowany i płatnik odszkodowania dojdą do ugody. Jeżeli tej ugody nie było, to każda ze stron powoływała swojego przedstawiciela do sądy rozjemczego, którego przewodniczącego i jego zastępców powoływał starosta i zaprzysięgał według roty dla sędziów zaprzysięganych w sądach. W przypadkach, kiedy sąd rozjemczy uznał, że szkody nie było i odszkodowania nie przyznał, to koszty postępowania sądu pokrywał wnoszący szkodę. Orzeczenie sądu rozjemczego uzyskiwało rygor przymusowego wykonania jako tytuł egzekucyjny. Odwołać się od orzeczenia sądu rozjemczego można było tylko w powołaniu się na naruszenie przepisów postępowania, ale nie co do merytorycznego rozstrzygnięcia orzeczenia.

Szkody w łowiectwie normalnym

Bazując na szczegółowych rozwiązaniach sprawy szkód przez lata przywołanych wyżej oraz na praktycznym doświadczeniu z obsługą szkód w kole łowieckim przez ostatnie kilkadziesiąt lat, widzimy dla łowiectwa normalnego konieczność konsekwentnego trzymania się zasady, że jeżeli, jak stanowi obowiązujące obecnie prawo łowieckie, zwierzyna jest własnością Skarbu Państwa, to państwo musi odpowiadać za szkody w uprawach i płodach rolnych. Ale równocześnie wiemy, że dzierżawca obwodu ma wpływ na wysokość szkód w dzierżawionym obwodzie, bo na przykład jego bezczynność w prowadzeniu "gospodarki łowieckie", czyli w wykonywaniu planowego odstrzału przyczynia się do powstawania szkód. Takie podejście determinuje, że koszt odszkodowań należy podzielić pomiędzy ALP, które reprezentuje Skarb Państwa i dzierżawcę obwodu. Nie określamy, w jakim procencie powinien ten podział zostać zapisany w ustawie, ale minimalny udział ALP widzimy na poziomie 50%, a odpowiedzialność tych dwóch podmiotów nie jest solidarna.

Należy zdawać sobie sprawę, że wysokość udziału dzierżawcy w pokrywaniu szkód będzie wpływała na wysokość czynszu w obwodach dzierżawionych. Czym wyższy będzie udział dzierżawców w odszkodowaniach za szkody w uprawach i płodach rolnych, tym niższe będą czynsze dzierżawy tak na obwodach gminnych jak i leśnych. I odwrotnie, obniżanie udziału dzierżawców w szkodach będzie skutkowało wzrostem kosztów dzierżaw. A ponieważ cena dzierżaw zderzać się będzie z popytem wyznaczonym relatywnie małą liczbą myśliwych, określenie procentu partycypacji w szkodach ALP i dzierżawców wymaga głębszej analizy kosztów, po akceptacji generalnych rozwiązań proponowanych dla łowiectwa normalnego. Trochę więcej na ten temat w kolejnym artykule, który poświęcony zostanie dzierżawom.

Rolnik (właściciel, dzierżawca czy użytkownik nieruchomości rolnej) zgłasza szkodę do wójta, który zawiadamia dzierżawcę obwodu i nadleśnictwo. Oględziny z udziałem zgłaszającego oraz przedstawicieli dzierżawcy i nadleśnictwa muszą się odbyć nie później niż trzeciego dnia po zgłoszeniu. Jeżeli strony nie dojdą do porozumienia, co do wysokości szkody i odszkodowania, czy to po dokonaniu oględzin, czy po szacowaniu końcowym, każda ze stron może zawiadomić wójta o zaistniałym sporze. Wójt powołuje komisję rozjemczą złożoną z dzierżawcy i zgłaszającego szkodę (lub ich przedstawicieli) oraz przewodniczącego komisji wskazanego przez wójta. Komisja rozjemcza wydaje decyzję, co do wysokości odszkodowania w ciągu dwóch tygodni od zgłoszenia sporu wójtowi. Odszkodowanie nie przysługuje za szkody, których wysokość nie przekracza wartości 5% wydajności danej uprawy z 1 ha w danej gminie w danym roku.

Koszt postępowania rozjemczego wynosi 5% wartości szkody ustalonej w trakcie tego postępowania i jest płatny na rzecz gminy. Jeżeli komisja rozjemcza przyzna odszkodowanie w wysokości niższej niż kwota akceptowana w postępowaniu ugodowym przez zgłaszającego szkodę, koszty postępowania ponosi ten zgłaszający. A jeżeli komisja rozjemcza przyzna odszkodowanie w wysokości wyższej niż kwota oferowana w postępowaniu ugodowym, koszty postępowania ponoszą dzierżawcą obwodu i ALP w częściach odpowiadających ich udziałowi w odszkodowaniu. Od decyzji komisji rozjemczej służy stronom odwołanie do sądu powszechnego. Prosto, transparentnie i obiektywnie, bo decydujący głos rozjemczy ma gmina, która nie jest ani płatnikiem, ani beneficjentem odszkodowań za szkody powstałe na jej terenie.

Czy powyżej opisane podejście do szkód łowieckich sprawdzi się w praktyce odpowie czas, ale ponieważ nie niesie ono żadnych zagrożeń, które dzisiaj wyprowadzają rolników na ulice i odciąża dzierżawców (koła łowieckie), na szanse powodzenia większe, jak wszystkie rozwiązania, które rządzący wdrażali przez ostatnie 68 lat.

Ostatni artykuł z tej serii zatytułowany jest Łowiectwo normalne - dzierżawy.




29-11-2020 22:01 marcino Bardzo słusznie
Ja zapłacę za byka a rolnik mi za pilnowanie pól - zobaczymy kto na tym lepiej wyjdzie?
29-11-2020 13:14 Silwerus Bardzo słusznie.
Tenisista płaci,rajdowiec płaci.
Dlaczego więc nie płaci taki jeleń albo inny dzik?? Skandal!!
Niech płaci!! 😎
29-11-2020 06:46 Old Mill Bo szkody sa zwiazane z lowiectwem. Rajdowiec jezdzi po torze i to rajdowiec za niego placi. Tenisista gra na korcie i za kort placi.PZL powinien wiec bulic za szkody, co to za filozofia, pzl ma monopol, i jeszcze sie domaga by mu finansowac rozrywke. Stac na droga bron, optyka, flaszke to powinno byc stac na czynsz dzierzawny i zaplate szkody lowieckie! Nie ma co sie rozczulac, nie stac polowac, to grac w szachy, a jak za trudno, to w warcaby hobbystycznie.
29-11-2020 00:40 marcino kol. Piotrze,
faktycznie - środek nocy to nie najlepszy czas - ale niestety tylko wtedy mam chwilę żeby coś czasami skrobnąć i faktycznie nie ma tam nic oo organach wojewódzkich - niemniej jednak moje wątpliwości są nadal te same. Nadal jest to wykorzystywanie taniej siły roboczej. Poluję w obwodzie gdzie rocznie powstaje około 300 protokołów. Bywało że większość szkód robiłem sam. Każda szkoda może potencjalnie skończyć się odwołaniem. Nie za bardzo uśmiecha mi się być powoływanym przez kogokolwiek bo jak sam widzisz nie za bardzo mam czas nawet na "łowieckim" posta napisać:)

Twierdzenie, że rolnik musi mieć mieć jakiekolwiek inne prawa niż obecnie ma aby móc zrobić pierwszy krok uważam za dalece przesadzone.

Zwierzyna jest własnością państwa i to państwo powinno tak nią gospodarować aby godzić interesy ekologów, rolników i zwykłych zjadaczy chleba. Mam nadzieję nie obrazić rolników ale z moich doświadczeń nie wielu jest takich (choć i tacy bywają), którzy rozumieją to, że i zwierzyna musi gdzieś bytować i widzą, że w imię dopłat mamy zielone pustynie z wykarczowanymi krzakami, powycinanymi drzewami, zaoranym każdym ugorem. Nie uogólniam ale w znakomitej większości egzekwowanie "swoich praw" polegałoby na wybiciu wszystkiego co się rusza.

Oczywiście nie jest moim zamiarem zabicie dyskusji, z zainteresowaniem przyjmuję przedstawione pomysły na organizację łowiectwa, zauważam jedynie, że w temacie szkód zbyt wiele nowego do dyskusji nie wnoszą. Pozdrawiam.
25-11-2020 23:35 Piotr Gawlicki marcino, komentarz 24-11-2020 04:13,
chyba w środku nocy nie bardzo uważnie przeczytałeś tekst, bo nie proponujemy włączania jakichkolwiek organów wojewódzkich do procedury szacowania szkód. Tak było na szczęście tylko przez półtora roku w latach 1987 - 1989 i nie warto tego wspominać.

Ale z uwagą przeczytałem Toje pytania, które zacytuję: ...."
- dlaczego moje łowiectwo ma się sprowadzać do pilnowania upraw?
- jak sprawić żeby rolnik zainteresował się tym co i gdzie uprawia i co się z jego uprawami dzieje?
- dlaczego gdy gęsi albo szarańcza, zaraza, powódź, susza i inne warunki środowiska spowodują utratę w plonie to nikogo to nie obchodzi a jak dzik poryje za robactwem kawałek ugoru to wielkie larum i odszkodowanie z użytek zielony.... ?
- dlaczego rolnik naraża się na szkodę rok rocznie wiedząc że ona wystąpi i rok rocznie dostaje odszkodowanie jak gdyby zupełnie był zaskoczony tym faktem ( przypomnę że nie wszędzie tak jest) ?
-dlaczego mając wpływ na 25 % populacji płacimy za wszystkie szkody przez nią powodowane?"....

Odpowiem na nie krótko, też bym chciał, żeby było jak sugerują pytania. Dlaczego tak nie jest? A dlatego, że od 68 lat pielęgnuje się model łowiectwa, w którym rolnik nie ma żadnego wpływu na to, co się w łowiectwem dzieje, bo nie dano mu praw i obowiązków. Żeby dojść do sugerowanej sytuacji, że rolnik pilnuje swoich upraw, a myśliwy poluje dla przyjemności, trzeba zrobić pierwszy krok, dając rolnikowi pewne prawa i równolegle zwiększając jego odpowiedzialność za to, co się dzieje na jego polach. Proponowane łowiectwo normalne robi pierwszy od 68 lat krok w tym kierunku i mam nadzieje, że kolejne kroki prowadzące łowiectwo do obrazu zarysowanego przez Ciebie nie będą trwało tyle lat. No ale, żeby w tym kierunku ruszyć, trzeba ten pierwszy krok zrobić.
25-11-2020 23:04 Piotr Gawlicki SPOKO,
wydajność i ceny w gminie są powszechnie znane na bieżąco i nie potrzeba do tego roczników statystycznych i przeglądu cen w skupach całym kraju.

A co do 5% wydajności danej uprawy. Obecnie obowiązuje zapis ustawowy, że odszkodowanie nie przysługuje za szkody nieprzekraczające wartości 100 kg żyta w przeliczeniu na 1 hektar uprawy. W roku bieżącym średnio w Polsce zbierano żyta 2,9 ton/ha w cenie 515 zł/tonę, czyli z 1 ha można było sprzedać plon za 2,9 ton x 515 zł = 1493,35 zł, a 100 kg miało wartość 0,1 t x 515 zł = 51 zł., co stanowiło 3,46% wartości plonu w szkodzie żyta, za który odszkodowania nie było. Jeżeli ten sam rachunek przeprowadzimy dla kukurydzy, której wydajność można w tym roku szacować na 6,5 t/ha, co przy cenie kukurydzy mokrej ca 450 zł/tone, daje przychód z 1 ha w wysokości 6,5 x 450 = 2925 zł/ha. Szkoda w wysokości 51 zł/ha (100 kg żyta) stanowi jedynie 1,74 % wartości zbioru kukurydzy.

Nie jest to sprawiedliwe, stad propozycja, żeby odszkodowanie nie należało się przy szkodzie do 5% wydajności żyta na szkodzie w życie i tak samo do 5% wydajności kukurydzy na szkodzie w kukurydzy, co oznaczałoby dla żyta 2,9 t x 5% = 0,145 t x 515 zł = 74,67 zł/ha, ale dla kukurydzy już 6,5 t x 5% = 0,325 x 450 = 146,25 zł/ha, a nie 51 zł/ha jak obecnie. Stąd nie kwota 51 zł/ha dla każdej uprawy jako minimalna szkoda, ale minimalne kwoty różne dla każdej uprawy, mniejsze dla upraw z relatywnie niskim przychodem, a wyższe dla upraw z wysokim przychodem z hektara. A porównując tylko żyto, przy rosnących cenach szacowania, wzrost limitu z 51 zł do 74,67 zł jest uzasadniony i do tej wysokości szkoda będzie po stronie rolnika.
25-11-2020 18:55 SPOKO Jedno mi się podoba - to nie myśliwi będą oszukiwać rolników.
Nie bardzo wiem jak zrozumieć - ''odszkodowanie nie przysługuje .....'',gdzie mowa o średniej wydajności z 1 ha w danej gminie.
Skąd będą dane na temat tej wydajności i na podstawie jakich cen,
będzie to przeliczane na kwotę odszkodowania wyrażaną w złotówkach.


24-11-2020 23:34 Artur Jesionowicz Piotrze Gawlicki, dziękuję. Na chwilę obecną nie mam więcej pytań.
24-11-2020 22:30 Piotr Gawlicki Aretur Jesionowicz,
właściciel obwodu własnego również, bo stroną jest ALP (nadleśnictwo), gdzie zgłoszenie szkody zgłasza UG, a nie samodzielnie właściciel obwodu własnego. Taki szczegół, jak kto informuje dzierżawcę, jeżeli taki dzierżawi obwód własny jest już szczegółem, nie rozstrzyganym na tym etapie.

Nasz propozycje nie były przekazane, wcześniej konsultowane, dyskutowane, omawiane lub zgłaszane:
- Wiktorowi Szmulewiczowi,
- Sławomirowi Izdebskiemu,
- Michałowi Kołodziejczakowi,
- Krzysztofowi Ardanowskiemu,
- Michałowi Wosiowi,
- Edwardowi Siarka,
- Grzegorzowi Puda,
ani nikomu innemu, a konsultowane, dyskutowane i omawiane były tylko pomiędzy mną i Kol. Daniłowiczem. Publikacją tych propozycji w dzienniku "Łowiecki" jest ich pierwszym udostępnieniem szerszym kręgom zainteresowanych.
24-11-2020 20:03 Artur Jesionowicz Piotrze Gawlicki, kolejne mam pytanie:

Czy przesłałeś Wasze przemyślenia panom:

- Wiktorowi Szmulewiczowi,
- Sławomirowi Izdebskiemu
i
- Michałowi Kołodziejczakowi?

Jeżeli tak, mógłbyś zdradzić, co oni na to? A może to z ich strony nadeszły jakieś konkretne oczekiwania co do głównych założeń? A ponadto - konsultowałeś z nimi minimalną powierzchnię obwodów prywatnych, zwanych przez Ciebie własnymi? Naprawdę posiadasz przekonanie, że kosztem obwodów prywatnych o powierzchni - powiedzmy - pomiędzy 75 ha a 150 ha, będą oni preferowali funkcjonowanie większej liczby i o większej powierzchni obwodów gminnych i publicznych?
24-11-2020 19:59 Artur Jesionowicz Piotrze Gawlicki, ze smutkiem zauważam, że znowu nie doczekałem odpowiedzi na jedno z pytań. Powtarzam zatem:

Proponujesz taką procedurę:

„Rolnik (właściciel, dzierżawca czy użytkownik nieruchomości rolnej) zgłasza szkodę do wójta, który zawiadamia dzierżawcę obwodu i nadleśnictwo” itd.

Piotrze Gawlicki, czy taką procedurę widziałbyś także w przypadku obwodu prywatnego (po Twojemu: „własnego”)?
24-11-2020 17:50 Piotr Gawlicki marcino i Artur Jesionowicz, na gorąco do ostatnich Waszych komentarzy.

W obecnej rzeczywistości żadni właściciele lub posiadacze gruntów rolnych i leśnych, nie będą współdziałać z dzierżawcami i zarządcami obwodów łowieckich w zabezpieczaniu gruntów przed szkodami, a tym bardziej nie ma zgody na pozostawienie rolników sobie samym z ich problemami, w tym ze zwierzyną.

Druga prawda z obecnej rzeczywistości jest taka, że myśliwi jako grupa społeczna nie mają żadnych, ale to żadnych szans na wywalczenie zmian, które Koledzy postulujecie. Więcej, jakiekolwiek zmiany, w tym likwidacja idiotyzmów obecnych rozwiązań, muszą mieć wsparcie jakiejś wpływowej grupy społecznej, które władza przedłożyłaby nad ciepłe posady dla swoich, finansowane przez myśliwych. Nie dołącza do nas górnicy, policja, wojsko, pielęgniarki, hierarchowie, itp. Jedyną grupą społeczną, na jaka możemy liczyć są rolnicy. Jeżeli zdamy sobie z tego sprawę, to proponowanie zmian wskazanych przez Kolegów jest jałowym gadaniem bez jakiejkolwiek szansy wprowadzenia ich w życie.

Z powyższego wynika, że dla zlikwidowania choć części idiotyzmów, w jakie przez 68 lat prowadził nas PZŁ, jest zaproponowanie rozwiązań, które dają coś konkretnego rolnikom. Czymś takim jest m.in.:
- odsunięcie myśliwych od szacowania szkód, które oni sami następnie finansują;
- przejęcie finansowania co najmniej 50% odszkodowań przez Państwo (ALP);
- oddanie szacowania w ręce gmin, które są bliższe rolnikom niż koła łowieckie;
- otwarcie drogi do decydowania o tym, kto poluje na moim gruncie, jeszcze w ograniczonym zakresie wynikającym z posiadanej powierzchni działek, ale kierunek jest wskazany;
- wpływ, jeszcze pośredni przez radę gminy, na decydowanie o granicach obwodów łowieckich.

W tym własnie kierunku idą nasze propozycje łowiectwa normalnego, które udzielając pewnych praw właścicielom gruntów rolnych, załatwiają dla myśliwych uproszenie struktur, ułatwienie uzyskiwania prawa do wykonywania polowania, równość praw do polowania, większą elastyczność wyboru miejsca i warunków polowania, a przede wszystkim obniżenie jego kosztu, gwarantowane relatywnie małą liczbą myśliwych tworzącą przewagę podaży obwodów do wydzierżawienia nad popytem chętnych wyrażających chęć dzierżawy. Hipotetycznie, gdyby jedyną zmianą była likwidacja PZŁ, a wszystko inne pozostałoby w łowiectwie bez zmian, to każde koło wzbogaciłoby się o składki członków na PZŁ i opłaty od 1 ha obwodu, a to kilkadziesiąt tysięcy złotych. A gdy dodamy do tego obniżenie udziału w odszkodowaniach o co najmniej 50% to nie byłoby taniej? Ktoś powie, że większość tych pieniądze pójdzie na koszty dzierżaw. Część pójdzie, ale nie wszystkie, bo działa prawo podaży i popytu, o czym wspomniałem wyżej.

Reasumując, żadne zmiany organizacji łowiectwa, choćby najbardziej pożądane przez myśliwych, które pogarszają sytuację rolników, nie mają szans powodzenia i przekonywanie się o zasadności ich wprowadzenia jest obecnie czystą utopią.
24-11-2020 14:19 Artur Jesionowicz Proponujesz taką procedurę:

„Rolnik (właściciel, dzierżawca czy użytkownik nieruchomości rolnej) zgłasza szkodę do wójta, który zawiadamia dzierżawcę obwodu i nadleśnictwo” itd.

Piotrze Gawlicki, czy taką procedurę widziałbyś także w przypadku obwodu prywatnego (po Twojemu: „własnego”)?

Pytanie drugie.

Widnieje aktualnie taki oto zapis w ustawie prawo łowieckie:

„Art. 47. 1. Właściciele lub posiadacze gruntów rolnych i leśnych powinni, zgodnie z potrzebami, współdziałać z dzierżawcami i zarządcami obwodów łowieckich w zabezpieczaniu gruntów przed szkodami, o których mowa w art. 46”.

Jak dobrze wszyscy o tym wiemy, zapis ten jest martwy. Masz pomysł na to, aby ożywić go w nowej ustawie? Inaczej mówiąc, czy myślałeś nad tym, jak by tu można skonkretyzować obowiązki właściciela czy posiadacza gruntu rolnego, zwłaszcza jeśli chodziłoby o uprawę rośliny z konkretnej grupy?
24-11-2020 14:10 marcino Sam kol. Piotrze piszesz o ograniczeniach we wprowadzaniu takich rozwiązań jak w Finlandii (ograniczona pula na odszkodowania), że niema do tego klimatu.... ok więc może nie warto w oparach rewolucji tworzyć kolejnej protezy normalności?

Może warto byłoby Twoje założenia " łowiectwa normalnego" zaaplikować do już istniejących struktur.

Na logikę sprawa jest prosta. Albo stosujemy zasady czysto rynkowe i tak jak piszą koledzy zostawiamy rolników z ich problemami w tym ze zwierzyną, na której pozyskanie uzyskają wpływ ( i niech się martwią jak to zrobić żeby wydzierżawić obwód z dużymi szkodami podczas gdy obok będzie np. obwód leśny - bez szkód z tą sama zwierzyną). Albo tworzymy bardziej skomplikowane regulacje i w jakimś stopniu wyręczamy rolników i państwo w gospodarowaniu populacjami zwierząt łownych. Tylko zacznijmy dyskusję od punktu wyjścia - dlaczego nie dość że pilnuje pól ma jeszcze płacić za coś na co nie mam wpływu. A nawet jeżeli bronić tezy że jakiś tam wpływ przynajmniej powinienem mieć to czy naprawdę bez żadnej górniej granicy? czy powinienem jako myśliwy ponosić odpowiedzialność za to, że pomimo przekroczonego planu pozyskania z sąsiednich lasów wilki nagnają do mojego obwodu chmary jeleni. Na co ja mam wpływ? Na te jelenie? na te wilki?
Przykłady idiotyzmów obecnych rozwiązań można by mnożyć, stąd też czekam na faktycznie nowe pomysły " na szkody normalne".
24-11-2020 11:59 BronekzWalbrzycha Kol.Redaktorze. Niezwykle ciekawy cykl artykułów pt."Łowiectwo Normalne" to wymiana poglądów i próba zdefiniowania modelu optymalnego.

Nie warto na tym etapie zastanawiać się co z tego co uznamy za normalne będzie do przyjęcia przez tą lub inną partię. Może będzie albo nie będzie. Szkoda na to czasu. Jeżeli z naszego środowiska będzie przebijał się spójny pomysł, którem nie da się zarzucić, że był opracowany w opraciu o analizę realności jego wprowadzenia to prędzej czy póżniej się przebije. Sam się obroni.

Krótka uwaga do Skarbu Państwa i roli w zakresie stania na straży zwierzyny łownej. Dzisiaj, teraz to nikt inny jak Skarb Państwa naciska na "wystrzelanie" dzików. Pamiętamy jak to wyglądało za Panów Ardanowskiego i Kowalczyka. Także dzisiaj jeżeli jakieś koło postanowi "powystrzelać" dziki to w jaki sposób Skarb Państwa tego zabroni. Oczywiście w "łowiectwie normalnym" zakładamy "normalny Skarb Państwa" jednak własność nie ma związku z regulacją populacji. Ten związek wprost wypływa z prawa do polowania. Podobnie z relacją właściciel gruntu/dzierżawca w zakresie szkód. Ten kto korzysta z prawa do polowania musi mieć obowiązek naprawiana szkód. Szkody (ich wysokość), które ma właściel gruntu są automatycznie inaczej postrzegane jeżeli ten sam właścieciel ma korzyści z najmu ziemi oraz ma rozeznanie co do atrakcyjości łowiska i skuteczności ewentualnych innych dzierżawców, którzy w weszliby w miejsce tego obecnego.

Elementem domykającym cały system o którym należy pomyśleć a nie został dotknięty jest WYSOKOSĆ odpowiedzialności dzierżawy. Oczywiście odpowieda za pełną szkodę przy czym jeżeli nie ma możliwości jej uregulowania nie można dopuścić do dochodzenia roszczenia na jego majatku prywatnym. Należy przemyśleć system obowiązakowego ubezpieczenia lub funduszu szkód łowieckich na który składaliby się wszyscy polujący aby w razie braku wypłacalności taka szkoda mogłaby byc zaspokojona. Oczywiście przy założeniu, że osoba ta traciłaby prawo do polowania na np. 5 czy 10 lat aby tego funduszu nie naciagać.
24-11-2020 10:44 Piotr Gawlicki Lesław,
..."szkody wyrządzone przez zwierzynę powinny być problemem rolnika/właściela gruntu."...

Nie wystarczy tylko głosić myśli, w które świecie się wierzy. Trzeba jeszcze zaproponować, jak je wdrożyć w życie. Nie jesteśmy w Finlandii, tylko w Polsce i chętnie usłyszałbym, jacy rolnicy i które partie polityczne wstawią ten postulat dzisiaj na swoje sztandary. Łowiectwo normalne ma szanse wprowadzenia w życie w miejsce obecnego modelu całkowicie nie przystającego do realiów współczesnych, bo może uzyskać poparcie rolników. A propozycja pozostawienia problemu szkód rolnikowi/właścicielowi gruntu to oderwana od rzeczywistości bajka na poziomie Św. Mikołaja z Rovaniemi, bo niemożliwa do wprowadzenia.
24-11-2020 09:17 Lesław "...Szkody w łowiectwie normalnym..."
Szkody w łowiectwie normalnym panie Gawlicki nie są rozliczane ani wypłacane. W tym co pan proponuje (mówimy o dwóch pierwszych częściach Pańskiej bajki)szkody wyrządzone przez zwierzynę powinny być problemem rolnika/właściela gruntu. Nie może być tak że ktoś ma tylko przywileje i brak obowiązków. Chcesz sprzedawać polowania na swym gruncie, chcesz decydować kto może polować, to szkody są twoim i nikogo innego problemem. To jest bardzo proste. Masz wysokie szkody to obniż ceny tak żebyś miał dużo chętnych to redukcji zwierzyny na swych polach. Masz mało zwierzyny to ogranicz odstrzał, podnieś ceny. To takie proste. Chcesz pan praw rynkowych to stosuj je pan.
24-11-2020 08:27 Old Mill By latwiej bylo ogarnac. Moi krewni w WI sprzedali ok 40 akrow lasu, 3 ambony, lesne jeziorko, cabin, duza wiata, garaz na 2 samochody, I za to placili co roku ok $1900 podatku. Taki teren do rekraacji. Inni krewni pn- zachod IL maja zblizona farme,moze z 10 akrow wiecej ale uzytkuja rolniczo duza czesc dobra klasa ziemi, choc maja tez lasek, takie remizy do polowania, czesc podmokla, place podatek ok $4700, maja tez zabudowania gospodarcze. Inny znajomy zas ma blisko 50 akrow ziemi w polnocnym wi placi podatku niecale $600 bo ziemi oddal do programu zalesiania I zarzadzania przez dnr, na dodatek czesc ma w programie co mu placa czynsz. Nie moze tam pobudowac chalupy, mobile home jest dopuszczalny, nie wiem jak z uzbrojeniem terenu. Przez okres programu 20 -30 lat to tak ma wygladac. Moze polowac, dawac lease lowiecki, ale za ograniczenia na rzecz przyrody ( ochrony) ma znizki podatku, placi centy od tej ziemi.
Podatek sprawia, ze trzymanie malej ziemi jest nieoplacalne, wiec sa te ziemie sprzedawane lub scalane. To potrzebne w Polsce. W innym przypadku oddawane w rozne program, co zmieniac kategorii lub przeznaczenie gruntu, za co sa znizki, czasem czynsz dzierzawny na 5-10-20 lat ( zalezy od programu), ludzie sa zadowoloni I przyroda jest przywracana, ochraniana. Podatek od nieruchomosci daje kase na programy, a zwolnienia sa zacheta do wspolpracy farmerow. To powinno byc w Polsce, bo podatek gruntowy w Polsce to sa jaja, kpina, a Tam panstwo moze znalesc kase na reforme Rolnictwa, lowiectwa oraz ochrone srodowiska bez dokladania do tego z pustego budzetu i zaciagania dlugow. Farmerzy sa zadowoleni bo moga dzierzawic swoje pola lowiecko I miec podwojny, potrojny zysk, z programu oraz lease, a I samemu miec lowiectwo za free ( gdy ma 50 akrow ziemi uzytkowanej lowiecko- nawet rolnej). Polsce sa potrzebne podatki od nieruchomosci, by ten kraj stanal na nogi, a nie zadluzal sie. Kazdy chce za free, a w zyciu nie ma nic za free, skas trzeba kase znalesc.
24-11-2020 07:12 Old Mill Poszukiwanie rozwiazan winno wyjsc od podatkow. Gdy w Polsce ludzie zaczna placic podatki jak w USA od ziemi ( na czym zarobi SP I bedzie mogl w drodze ulg, projektow, kategorii ziemi, polityki lowieckiej I ochrony srodowiska ksztaltowac stosunki) to wlasciciele ziemi beda wowczas sklonni do wspolpracy, takze w kwestii szkod lowieckich, ulga w podatku za szkody lowieckie, czesto wieloletnia, proporcjonalna, sprawe zalatwiana. Podobnie kasa za zakladanie na ich ziemi remiz, nasadzen przez fachowcow od przyrody, za czynsz im platny, sklonni do polepszenia stosunkow z mysliwymi. Rolnictwo, Lowiectwo, Ochrona przyrody powinny wspolgrac, a nie walczyc ze soba. Tak jak to jest w USA. Inwanteryzacja, realne plany lowieckie, I odstrzal prawidlowy, stany odpowiednie zwierzyny lownej do lowiska, to wszystko wymaga planowania I polskiego DNR, co da kopa w 4 litery, mysliwym, rolnikom, ekologom, rownowazac stanowiska w celu realizacji przepisow majacych oparcie w Konstytucji a dot. rekraacji Polakow ( Lowiectwo I wedkarstwo) oraz ochrony srodowiska. Tych przepisow w ustawie zasadniczej brak, trzeba je wprowadzic. Do wszystkiego potrzebna jest kasa, bo bez niej nic sie nie zrobi, a ja zapewnia coroczne podatki.

Polska powinna miec nowoczesne podatki, prawo, a nie byc 100 lat za reszta Swiata, tkwiac po uszy w czasach prl czy post prl!

Male obwody lowieckie, powszechnosc lowiectwa i skupienie sie na ekologii to przyszlosc, ktora warto wdrozyc w zycie. Przyjdzie czas, ze na tym bedzie sie dobrze zarabiac.
24-11-2020 04:22 marcino pamiętacie?

„Nie dziw, Mospanie,
Bo też Pan drogo płaci za taką zwierzynę.
Chłopy i radzi temu, kiedy w ich jarzynę
Wskoczy chart; niech otrząśnie dziesięć kłosów żyta,
To Pan mu kopę oddasz, i jeszcze nie kwita,
Często chłopi talara w przydatku dostali.
Wierz mi Pan, że się chłopstwo bardzo rozzuchwali...."

jakież to aktualne:)
24-11-2020 04:13 marcino Tyle już koledzy napisali, że w szczegóły nie wejdę - ogólnie rzecz ujmując - kol. Piotr przedstawił koncepcję na poziomie ogólnikowym i nic tu na obecnym etapie nie da proponowanie szczegółowych rozwiązań. A jaka to koncepcja? Koncepcja współudziału państwa na poziomie powiedzmy 50%. Skądś to znamy? Czy do tego potrzebna jest rewolucja? Czy może wystarczy wrócić do rozwiązań św pamięci prof. Szyszko. Ja nie widzę różnicy poza zamieszaniem z obwodami własnymi, cudzymi, normalnymi i nienormalnymi.... Nie za bardzo rozumiem jak wojewoda miałby powoływać komisję a w tej komisji np. moją osobę jako dzierżawcę lub przedstawiciela? Że niby oprócz szacowania miałbym być na gwizdek wojewody? Ale mniejsza z tym bo jak pisałem nie czas teraz na szczegółowe rozwiązania.
Na poziomie ogólnikowym brakuje mi odpowiedzi na bardziej zasadnicze pytania:
- dlaczego moje łowiectwo ma się sprowadzać do pilnowania upraw?
- jak sprawić żeby rolnik zainteresował się tym co i gdzie uprawia i co się z jego uprawami dzieje?
- dlaczego gdy gęsi albo szarańcza, zaraza, powódź, susza i inne warunki środowiska spowodują utratę w plonie to nikogo to nie obchodzi a jak dzik poryje za robactwem kawałek ugoru to wielkie larum i odszkodowanie z użytek zielony.... ?
- dlaczego rolnik naraża się na szkodę rok rocznie wiedząc że ona wystąpi i rok rocznie dostaje odszkodowanie jak gdyby zupełnie był zaskoczony tym faktem ( przypomnę że nie wszędzie tak jest) ?
-dlaczego mając wpływ na 25 % populacji płacimy za wszystkie szkody przez nią powodowane?

Spodziewałem się, że pomysł na szkody w łowiectwie przez autorów zwanym "normalnym" odpowie na te pytania a nie zaproponuje znany już i nie raz proponowany podział odpowiedzialności pomiędzy wszystkich tylko nie najbardziej zainteresowanego czyli rolnika.

A przecież jest tyle rozwiązań. Niektóre kraje płacą tylko za " normalne uprawy" inne tylko do wyczerpania puli środków z góry przeznaczonych na odszkodowania, jeszcze inne nie płacą wcale a te które płacą też nie robią tego tak bezrefleksyjnie jak u nas( np. nie za uprawy rokrocznie narażone na zniszczenie ograniczając wypłatę odszkodowania tylko do pierwszego roku i wymagając np. ogrodzenia uprawy)

Dziś patologia polega na tym, że gro kół nie ma prawa bytu bez polowań dewizowych i to jest komunistyczny relikt. Jak taki układ jest kruchy pokazuje dzień dzisiejszy gdy w dobie koronawirusa jest wielki problem z organizacją takich polowań. Coś musi się zmienić i może właśnie "dzięki" pandemii na fali kilku spektakularnych bankructw ( czego żadnemu kołu nie życzę) coś drgnie - pytanie tylko w jakim kierunku?

24-11-2020 00:33 Artur Jesionowicz „Polskie łowiectwo normalne ma odpowiadać czasom współczesnym, ale dochodzić do niego trzeba drogą ewolucyjną, a nie rewolucyjną”.

„Droga ewolucyjna”... Ma ona trwać następnych 68 lat? Hm... Na taką drogą, na drogę ewolucji, jeśli już jakakolwiek droga do zmian miałaby pojawić się, zgadzają się przede wszystkim wszelkiej maści, jeśli nie obrońcy obecnego modelu łowiectwa w Polsce, to przynajmniej w ten czy w inny sposób rozumiani jego beneficjenci. W tym przez lata całe dobrze się mający, niczym nie zagrożeni członkowie zarządów kół łowieckich, o których to kół dalsze trwanie nie ja się upominam (opowiadam). Wolno im mieć takie oczekiwania. Mnie nic do tego, chociaż nikt nie może mi skutecznie zabronić rozmyślań o takiej zmianie modelu, która w perspektywie co najwyżej kilkumiesięcznej, od chwili jej rozpoczęcia, doprowadzi główne zainteresowane strony (rząd, rolników i myśliwych) do w miarę wspólnych ich oczekiwań.
23-11-2020 23:17 Piotr Gawlicki Wildschadensschätzer, to odpowiednik osoby powoływanej przez wójta na rozjemcę. Czyli będzie jak w Niemczech.

Uważam, że po 68 latach i oporze przed jakimikolwiek zmianami będącymi wynikiem propagandy blochowej oraz po całkowitym oderwaniu kilku pokoleń rolników od wpływu na polowanie na rodzinnym gruncie, na mniejsze niż 130 ha obwody własne nie ma obecnie przyzwolenia. Jak dotrze się nowy model i będzie oddolne parcie rolników na zmniejszenie minimalnej powierzchni obwodów własnych, prawdopodobnym jest, że przychyliłbym się w przyszłości do takiego pomysłu.

O zwierzynę niczyją proszę spytać kolegów myśliwych. Ilu z nich przyklaśnie propozycji, żeby obwody miały po 70 ha i ich właściciele byli również właścicielami zwierzyny, która weszła na te 70 ha?

Szkody w uprawach leśnych i młodnikach wyrządzane przez jelenie i sarny są obecnym kosztem ALP. Nie widzę powodów, żeby przerzucać je na dzierżawców, którzy nie mają praktycznej możliwości odstrzału jeleni i saren przez większą część roku, tak jak dzierżawcy obwodów na otwartych przestrzeniach. Poza tym ALP otrzyma wpływy z dzierżawy, czego obecnie nie otrzymuje i tym będzie finansować szkody.

Badania na świadomość ochrony środowiska nie trzeba robić. Wystarczy przejść się po lesie polskim i niemieckim, żeby zobaczyć różnice, albo przeanalizować podejście rządzących do górnictwa i produkcji zielonej energii. O garnkowym odstrzale, albo na szachrowaniu na wagach tusz wspominać chyba nie muszę.

Nigdy nie twierdziłem, że głównymi dzierżawcami większości obwodów miałyby być obecne koła łowieckie. Mówiłem tylko o tym, że trzeba obecnym kołom dać możliwość odnalezienia się w nowej sytuacji, a o szczegółach będzie kolejny tekst.

Łowiectwo normalne nie jest odwzorowaniem modelu portugalskiego, niemieckiego, francuskiego, włoskiego, czy angielskiego, bo żaden z powyższych nie zaczynał po 68 modelu komuszego. Polskie łowiectwo normalne ma odpowiadać czasom współczesnym, ale dochodzić do niego trzeba drogą ewolucyjną, a nie rewolucyjną.
23-11-2020 21:25 Artur Jesionowicz Piotrze Gawlicki, z całym szacunkiem, ale... w odróżnieniu od Ciebie, rozpocznę tak...

Piotrze Gawlicki, oto kilka dalszych moich uwag. Tym razem w odpowiedzi na Twój ostatni wpis w komentarzach, tzn. ten z 23-11-2020 18:59. I tak...

Ad 1, 3 i 6) Odpowiem cytatem, zaczerpniętym z sejmowego opracowania z roku 2015 r.:

„Niemcy
[…]
...w praktyce kwestie odszkodowania są uregulowane w umowie dzierżawy, w ten sposób, że odszkodowanie wypłaca dzierżawca. Jeżeli właściciel gruntu nie może porozumieć się z dzierżawcą w sprawie wysokości odszkodowania, wówczas może wystąpić o opinię urzędowego eksperta ds. szacowania szkód łowieckich (Wildschadensschätzer). Jeżeli nadal brak jest porozumienia sprawa trafia do sądu. Koszty wykonania opinii często przewyższają wartość szkód. Właścicielom gruntów wykonującym samodzielnie prawo polowania odszkodowanie za szkody łowieckie nie przysługuje”.

Ad 2) Powtarzam kolejny raz:

Obstajesz przy Waszych 150 ha (dopuszczasz 130), argumentując m.in. tym, że tylko na takiej powierzchni można „samodzielnie wykonywać efektywne polowanie”. Ciągle natomiast nie podejmujesz wątku tego, że w innych krajach UE z powodzeniem funkcjonują obwody o powierzchni 100 ha i mniejsze. Tam się nie znają na „łowiectwie normalnym”? Aby nie szukać daleko... W poszczególnych landach naszych zachodnich sąsiadów, minimalne powierzchnie obwodów prywatnych są różne, ale przeważa wielkość 75 ha. W Bawarii wymagana jest powierzchnia 81,755 ha. Nie sugeruj mi więc, że Twój argument, w postaci rzekomo średniej powierzchni „rejonu/sektoru/rewiru”, wynoszącej 150 ha, jest najbardziej słuszny, bo to słaby argument i wie o tym każdy, kto choć trochę zna model niemiecki, że o innych nie wspomnę (w kolejce do analizy czeka przede wszystkim model francuski i to, co spotykamy na Wyspach Brytyjskich).

Pytanie:

Tym razem doczekam niejako odpowiedzi?

Ad 4) „Póki co nie ma społecznego przyzwolenia, żeby zwierzyna była rzeczą niczyją”.

Poproszę o chociażby jeden argument na twarde potwierdzenie tak postawionej tezy (kto przeprowadził badanie statystyczne, w oparciu o jaką metodę i z jakim rezultatem).

Ad 5) „ALP jako właściciel obwodów leśnych, szkód w uprawach i plonach nie ma...”.

Ale ma szkody w uprawach leśnych i młodnikach, wyrządzane przez jelenie i sarny. W nieogrodzonych nasadzeniach dębowych szkody często przekraczają granice wyobraźni.

Ad 6) „Nie jesteśmy jako naród po 68 latach stosowania modelu komuszego ani tak zdyscyplinowani, ani tak świadomi w ochronie środowiska jak np. Niemcy, czy Szwedzi. Stąd rozwiązania tam stosowane ciągle nie są akceptowane przez większość myśliwych...”

Zaryzykuję tezę, że oprócz badania przeprowadzonego przez Redakcję Łowieckiego, ale na kompletnie nie reprezentatywnej próbie, nie znamy wyników żadnych innych badań, bo... po prostu nie miały miejsca.

Ad 7) Cieszę się, że nie odrzucasz zasady: „zwierzyna żywa nie musi stanowić własności Skarbu Państwa”.

Ad 8) „Wątek 150 ha obwodu własnego został przeze mnie zreferowany z różnych stron i nic więcej nie mam na ten temat do dodania...”

Przyjmuję do wiadomości.

Ad 9) „Gdybym przeczytał cokolwiek na temat obwodów ..."kołchoźnianych, (....) z całą masą problemów z nimi związanych"...., to może potrafiłbym na nie odpowiedzieć, bo na razie to tylko hasła bez jakiegokolwiek uzasadnienia”.

Z całym szacunkiem, ale „łowiectwo normalne”, w którym obwodów łowieckich prywatnych miało by być jak na lekarstwo, a obwodów wspólnych zero, za to powstać by miała cała masa gminnych i publicznych, budzi u mnie pewien niepokój, czy aby na pewno mielibyśmy podążać w dobrym kierunku. W dodatku głównymi dzierżawcami większości obwodów miałyby być obecne koła łowieckie, nie wiadomo na jakich zasadach w tej nowej rzeczywistości funkcjonujące, z nie zdezubekizowanymi zarządami etc.

A tak ogólnie rzecz oceniając, pod pewnymi względami, model proponowany przez Was, jak już wcześniej napisałem, przypomina mi nieco model portugalski, ale z tego co wiem, różni się on zarówno od modelu niemieckiego, francuskiego, włoskiego, angielskiego i od szeregu innych. Zatem... Hm...

I na koniec, a powinno to być pierwszym zdaniem w moim skromnym, dzisiejszym tu wystąpieniu. Należy Ci się, Piotrze Gawlicki, ogromny szacun za opracowanie zarysu prawnych zmian w podejściu do kwestii szkód łowieckich i odszkodowań za nie, na przestrzeni nie tylko prawie siedemdziesięciolecia, ale łącznie z okresem międzywojennym. To się samo nie zrobiło i z całą pewnością wymagało wiedzy, mrówczej pracy i spostrzegawczości. Wielkie dzięki. Podobnie jak opracowanie i przedstawienie całej koncepcji „łowiectwa normalnego”. Mimo kilku krytycznych uwag, jakie pojawiły się z mojej strony, nadal twierdzę, że koncepcja Wasza warta jest rozważenia i poważnej dyskusji.
23-11-2020 18:59 Piotr Gawlicki ..."Kwestia odszkodowań łowieckich powinna być w pierwszym rzędzie do uzgodnienia wyłącznie pomiędzy właścicielem (przedstawicielami współwłaścicieli) obwodu łowieckiego a dzierżawcą (dowolna liczba osób występujących we wspólnym interesie)"....

1. A jak się nie dogadają, to do sądu powszechnego mają iść? Po 3 dniach uprawa będzie zebrana, po 3 tygodniach zaorana, po 3 miesiącach zarejestrowana w sądzie, po 9 miesiącach będzie pierwsza rozprawa, na której powołany zostanie biegły, a po 3 latach zapadnie prawomocny wyrok w drugiej instancji. Pomnóżmy to przez kilkadziesiąt tysięcy sporów i na pewno będzie to ...."będzie to tym prostsze, łatwiejsze i zadowalające obie strony:....

2. Każde pomniejszanie minimum dla obwodu własnego zwieszać będzie liczbę spraw opisanych wyżej i zmniejszać atrakcyjność dla dzierżawcy takich obwodów.

3. "przedstawiciele współwłaścicieli" - jak wyżej. To oni będą przez 3 lata chodzić po sądach? Kto będzie to finansował? Jaki podmiot posiadający osobowość prawną lub zdolność sadową będą reprezentowali?

4. Póki co nie ma społecznego przyzwolenia, żeby zwierzyna była rzeczą niczyją, więc utopijnych pomysłów nie przenosiliśmy do łowiectwa normalnego, które ma zastąpić obecny model tu i teraz, a nie wtedy, kiedy świadomość społeczna dorówna tej w rozwiniętych demokracjach zachodnich. Na razie kierunek geograficzny suwerena i rządzących mamy odwrotny.

5. ALP jako właściciel obwodów leśnych, szkód w uprawach i plonach nie ma, a to w jego obwodach zwierzyna ma ostoje. Dlatego obwody te są szczególnie atrakcyjne dla polowań zbiorowych i pieniądze od dzierżawców płyną bez znaczących kosztów na rzecz państwa, a dzierżawcy nie martwią się o szkody, tak jak martwili się w obecnych granicach obwodów. Ma to też skutek, że mniejsza niż obecnie liczba myśliwych zrzuca się na szkody, bo tylko ci dzierżawiący obwody gminne lub własne. Już na pierwszy rzut oka jest to rozwiązanie niesprawiedliwe, stąd w propozycjach łowiectwa normalnego ALP partycypuje w kosztach odszkodowań w obwodach gminnych i własnych.

6. A jeżeli ALP finansuje odszkodowania, to musi być przy szacowaniu. Stąd zgłoszenie szkód do wójta (działu w UG), który powiadomi nadleśnictwo i dzierżawcę, a również poszkodowanego i nie musi tego robić oddzielnie każdy właściciel gruntów w obwodzie gminnym. Jeżeli tak przywołane do uzgodnień strony nie dogadają się, to lokalnie w gminie następuje rozstrzygnięcie, maksymalnie w ciągu 7-14 dni, a nie w ciągu 3 lat. Oczywiście do sądu nie trafi tyle spraw, ilu spodziewałbym się w sytuacji pkt. 1 wyżej, ale droga sądowa zgodnie z regułami demokratycznego państwa prawa dalej będzie istniała.

6. Nie jesteśmy jako naród po 68 latach stosowania modelu komuszego ani tak zdyscyplinowani, ani tak świadomi w ochronie środowiska jak np. Niemcy, czy Szwedzi. Stąd rozwiązania tam stosowane ciągle nie są akceptowane przez większość myśliwych i przejście do rozwiązań jak w tych krajach musi następować stopniowo, w sposób akceptowany przez maksymalnie dużą grupę polujących i ich rodzin, bo inaczej żadnego kroku w kierunku zmian zrobić się nie uda.

7. A na proponowanie rozwiązań na czasy, kiedy myśliwi i społeczeństwo zaakceptują, że zwierzyna żywa nie musi stanowić własności Skarbu Państwa, przyjdzie czas po ugruntowaniu się w praktyce rozwiązań obecnie proponowanego łowiectwa normalnego.

8. Wątek 150 ha obwodu własnego został przeze mnie zreferowany z różnych stron i nic więcej nie mam na ten temat do dodania, a jeżeli jego zmniejszenie jest dla kogoś tak znaczącym tematem, który zmienia całościowa koncepcję alternatywy dla łowiectwa post PZŁ, to przecież można na ten temat nawet książkę napisać, nie czekając na przekonanie mnie i Kolegi Daniłowiczem do zmiany spójnej koncepcji łowiectwa normalnego.

9. Gdybym przeczytał cokolwiek na temat obwodów ..."kołchoźnianych, (....) z całą masą problemów z nimi związanych"...., to może potrafiłbym na nie odpowiedzieć, bo na razie to tylko hasła bez jakiegokolwiek uzasadnienia.
23-11-2020 18:35 LDormus Artur Jesionowicz 23-11-2020 16:39 Wydaje się że chyba lepiej jesteś przygotowany w tym temacie od autora tego tasiemca. Dla mnie łowiectwo to łowiectwo, natomiast łowiectwo normalne kojarzy mi się z ekonomią socjalistyczną czy innymi tworami minionego jak się wydawało do niedawna okresu.
23-11-2020 16:39 Artur Jesionowicz Piotrze Gawlicki, piszesz w głównym tekście:

„...widzimy dla łowiectwa normalnego konieczność konsekwentnego trzymania się zasady, że jeżeli, jak stanowi obowiązujące obecnie prawo łowieckie, zwierzyna jest własnością Skarbu Państwa, to państwo musi odpowiadać za szkody w uprawach i płodach rolnych”.

Potem w komentarzu:

„Wskazanie Skarbu Państwa jako właściciela zwierzyny daje większą gwarancję, że zachowamy środowisko zwierzyny łownej dla przyszłych pokoleń, niż wtedy, kiedy przypisywać będziemy zwierzynie różnych właścicieli w zależności od tego, którą granicę administracyjną czy geodezyjną minie dana sztuka w poszukiwaniu karmy lub schronienia”.

Spójrzmy nie na Białoruś, a na zachód. Zwierzyna żywa w wielu tam krajach stanowi rzecz niczyją (res nullius). Czy mamy sądzić, że przykładowo Niemcy dają małe „gwarancje, że zachowane zostanie u nich środowisko zwierzyny łownej dla przyszłych pokoleń”?

Jeżeli kiedyś w końcu uznasz, że zwierzyna żywa nie musi stanowić własności Skarbu Państwa, ucieknie Ci koronny argument na to, aby „państwo MUSIAŁO odpowiadać za szkody w uprawach i płodach rolnych”. Co wówczas zaproponujesz? Masz w zanadrzu „plan B”?
23-11-2020 16:31 Artur Jesionowicz Piotrze Gawlicki, przedstawione przez Ciebie „łowiectwo normalne”, mimo że już na pierwszy rzut oka zauważalnych w nim przynajmniej kilku delikatnych niedoskonałości, jawiło się w pierwszych dwóch częściach jako godne poważnego pochylenia się nad nim. Niestety – trzecia część, przedstawiona dzisiaj, prawie całkowicie kładzie na łopatki – takie mam nieodparte wrażenie – tezy zaprezentowane wcześniej. Ogólnie rzecz oceniając, mimo niejako szumnej obietnicy, złożonej w części pierwszej:

„Łowiectwo normalne, czyli takie jakie odpowiada współczesnym realiom gospodarczym i społecznym”,

po części trzeciej mamy już wyraźnie do czynienia z myszą, która zrodzona została przez górę. Nie potrafię inaczej nazwać tego, co w istocie rzeczy otrzymamy po tym, jak to, co mamy teraz, sprowadzone zostanie wyłącznie do zniesienia monopolu Polskiego Związku Łowieckiego (to akurat jak najbardziej słusznie), plus do wprowadzenia zaledwie kilku, w istocie rzeczy zaledwie kosmetycznych zmian. I długo by o tym pisać, ale nie mam przekonania, czy warto. W komentarzach do poprzednich części wymigałeś się od dyskusji na niewygodne dla Ciebie wątki; tu może być podobnie. A pisałem m.in. tak:

Obstajesz przy Waszych 150 ha (dopuszczasz 130), argumentując m.in. tym, że tylko na takiej powierzchni można „samodzielnie wykonywać efektywne polowanie”. Ciągle natomiast nie podejmujesz wątku tego, że w innych krajach UE z powodzeniem funkcjonują obwody o powierzchni 100 ha i mniejsze. Tam się nie znają na „łowiectwie normalnym”? Aby nie szukać daleko... W poszczególnych landach naszych zachodnich sąsiadów, minimalne powierzchnie obwodów prywatnych są różne, ale przeważa wielkość 75 ha. W Bawarii wymagana jest powierzchnia 81,755 ha. Nie sugeruj mi więc, że Twój argument, w postaci rzekomo średniej powierzchni „rejonu/sektoru/rewiru”, wynoszącej 150 ha, jest najbardziej słuszny, bo to słaby argument i wie o tym każdy, kto choć trochę zna model niemiecki, że o innych nie wspomnę (w kolejce do analizy czeka przede wszystkim model francuski i to, co spotykamy na Wyspach Brytyjskich).

Nawet nie zająknąłeś się na ten temat. Na kilka innych także. Wolno Ci, ale gdy teraz, w trzeciej części proponujesz, aby na samym początku drogi o nazwie: szkoda/odszkodowanie:

„Rolnik (właściciel, dzierżawca czy użytkownik nieruchomości rolnej) zgłasza(ł) szkodę do wójta...”,

to od razu zdaję sobie z tego sprawę, że akurat nasze drogi rozjeżdżają się w tym zagadnieniu wyraźnie. Na tyle wyraźnie, że trudno liczyć na ich zejście się. Od kilku już lat prezentuję niezmiennie pogląd, że

Kwestia odszkodowań łowieckich powinna być w pierwszym rzędzie do uzgodnienia wyłącznie pomiędzy właścicielem (przedstawicielami współwłaścicieli) obwodu łowieckiego a dzierżawcą (dowolna liczba osób występujących we wspólnym interesie).

W skali całego kraju będzie to tym prostsze, łatwiejsze i zadowalające obie strony, im więcej będzie obwodów prywatnych i... jednak wspólnych, których Ty (Wy) w ogóle nie przewidujesz (–ecie) w Twoim (Waszym) „łowiectwie normalnym”. Do powstania niejako nadmiaru obwodów prywatnych (nazywasz je własnymi) nie za bardzo się kwapisz, obstając przy dość wysokim minimum, wynoszącym aż 150 ha, w dodatku w jednym kawałku. Funkcjonowania obwodów wspólnych, jak już to podniosłem, nie przewidujesz. Za to, oprócz obwodów nazywanych w okresie międzywojennym obwodami własnymi państwa (Ty nazywasz je w „łowiectwie normalnym” leśnymi), będziemy mieli setki i tysiące obwodów kołchoźnianych, nazywanych przez Ciebie gminnymi i publicznymi, z całą masą problemów z nimi związanych.

Przy całej złożoności problemu szkód łowieckich i odszkodowań za nie pamiętajmy, że mamy w Europie takie kraje, jak przykładowo Szwecja, w której od ćwierćwiecza nie ma możliwości uzyskania odszkodowania „za szkody spowodowane przez kopytne zarówno w odniesieniu do zbiorów rolnych jak i leśnych”. Dają radę? Dają!
23-11-2020 15:03 Piotr Gawlicki Przyjęcie, że zwierzyna łowna znajdująca się w łowisku jest własnością właściciela łowiska prowadziłoby wielu do konstatacji, że właściciel może z tą zwierzyna robić co chce, np. wystrzelać do ostatniej sztuki, żeby nie mieć problemów ze szkodami. A przecież dla wykonywania polowania nie ma znaczenia kto figuruje w ustawie jako właściciel zwierzyny, bo znaczenie ma kto ma prawo polowania w tym łowisku na daną zwierzynę. Wskazanie Skarbu Państwa jako właściciela zwierzyny daje większą gwarancję, że zachowamy środowisko zwierzyny łownej dla przyszłych pokoleń, niż wtedy, kiedy przypisywać będziemy zwierzynie różnych właścicieli w zależności od tego, którą granicę administracyjną czy geodezyjną minie dana sztuka w poszukiwaniu karmy lub schronienia.
23-11-2020 14:21 BronekzWalbrzycha Kluczowe dla szkód łowieckich w "łowiectwie normalnym" jest to, że właściciel gruntu będzie czerpał korzyści z dzierżawy tego gruntu osobom wykonującym polowanie. Wysokość opłaty za dzierżawę będzie wynikała z nie tylko z atrakcyjości łowiska ale także z oceny ryzyka wystapienia szkód łowieckich. Do tego ryzyka może także zaliczać się struktura własności upraw lub np."roszczeniowość" osób uprawiających ziemię w łowisku. W wielu wypadkach będą to właściciele gruntów lecz nie zawsze. W tym obszarze interes osoby narażonej na szkodę oraz właściciela gruntu się pokrywa, ponieważ są to te same osoby. Tym samym inaczej będą one podchodzić do sposobu zawarcia ugody z dzierżawcą, ponieważ mogą swym bardzej roszczeniowym postępowaniem doprowadzić do braku zainteresowania dzierżawców i tym samym pozbawić się przychodów z najmu lub je obniżyć. Moim zdaniem Skarb Państwa powinien ograniczyć swoją ingerencję do zdefiniowania otoczenia prawnego oraz wytycznych dotyczących okresów polowań itd. Powinno to być na tyle przemyślane aby właściciel gruntu nie był w stanie dążyć do całkowitej likwidacji zwierzyny w łowisku, która zagrażałaby jego uprawom.
Podsumowując szkody to wyłacznie sprawa pomiędzy właścicielem upraw a dzierżawcą do rozstrzygnięcia przez niezależny sąd rozjemczy. W tym aspekcie model przedwojenny jest najbliższy ideału. Myślę, że warto doprecyzować, że zwierzyna łowna znajdujaca się w łowisku jest własnością właściciela łowiska. To jest w istocie prawo do polowania, którym się rozporządza. Każda inna zwierzyna może być własnością Skarbu Pańśtwa.
23-11-2020 14:13 jaszczur Już się prezes skopiował na Trump'a i to nam powinno wystarczyć. A rolnicy już dawno zlikwidowali w większości remizy, wyraźne miedze, zadrzewienia śródpolne, itd. oraz osuszyli bagna i oczka wodne, bo wtedy zwiększał im się areał upraw, a co za tym idzie dotacje z UE. Nowy podział na obwody nie ma żadnego wpływu na ochronę środowiskową.
23-11-2020 13:11 Old Mill Zmiana modelu lowiectwa, wielkosci lowisk- wymaga rowniez zmiany podejscia panstwa do lowiectwa, rolnictwa oraz ochrony srodowiska. Rolnicy przy malych obwodach moga bowiem likwidowac remizy, wyrazne miedze, zadrzewienia srodpolne itd. Ma to zwiazek takze z odszkodowaniami. Konieczne byloby wprowadzenia przy malych obwodach jak w USA programow departmentu rolnictwa ( nawet ich skopiowanie), ktore przynosza Rolnikom profity z tytulu ochrony srodowiska, wspolpracy w zakresie zarzadzania nimi na ich terenie przez okreslony czas przez dnr. To Rolnikom bedzie sie bardziej oplacac, zwolnienia podatkowe,programy finansowe, czynsz dzierzawny itd. i wplynie na szkody rolnicze, podejscie do nich. Warto by tez pomyslec nad rozwinieciem ubezpieczenia od szkod,ktorych wysokosc wzgledem obwodow bedzie wprost powiazana z prawidlowa gospodarka lowiecka. Panstwo nie ma zadnego biznesu aby pokrywalo szkody lowieckie w obwodach gospodarowanych przez mysliwych, chyba ze bedzie wiazalo sie to z nowa formula wspolpracy z rolnikami w zakresie ekologii, scalania gruntow, ich zmiany lub powierzenia zarzadu w celu realizacji zadan ochrony srodowiska. Wielu rolnikow na to pojdzie, bo nie robiac nic, mieliby pieniadze, a zmienialaby sie szybciej struktura rolnictwa.
Panstwo powinno zmienic wysokosc i sposoby naliczania podatkow od gruntow I nieruchomosci, wowczas majac wachlarz ulg, nie dokladajac, sfinansuje zmiany w rolnictwie I lowiectwie ( tu tez skopiowac podatki z USA).

Szukaj   |   Ochrona prywatności   |   Webmaster
P&H Limited Sp. z o.o.