|
autor: Janusz Kibic 08-10-2025
OZD w Elblągu, czyli klasyka PZŁ
|
IX Okręgowy Zjazd Delegatów PZŁ w Elblągu, który odbył się 19 września 2025 roku, miał być świętem samorządności, demokracji i wspólnej troski o przyszłość łowiectwa. Wyszło jak zwykle, czyli z rytuałem, sztandarem, przemówieniami i obowiązkowym kozłem ofiarnym.
Zjazd rozpoczął się punktualnie, z pełną powagą. Delegaci, których powinno być 88, rejestrowali się, odbierali mandaty, składali podpisy i jak pokazało się ich 44 było kworum. Można było rozpocząć zjazd powołując prezydium – wszystko jak w podręczniku o sprawnym zarządzaniu organizacją. Uśmiechy oklaski, miód malina, aż do momentu, gdy jeden z delegatów – członek NRŁ z Elbląga – ośmielił się zaproponować poprawki do regulaminu obrad.
Nie przewrócił stołu, nie zażądał rewolucji, po prostu zaproponował, żeby przed głosowaniami sprawdzać kworum i zapytał, czy zapis regulaminu pozwalający przewodniczącemu wykluczać z obrad nie jest przypadkiem narzędziem do kneblowania ust. Jak się okazało, był to początek końca jego łowieckiej reputacji.
Punkt 10 regulaminu, ten święty paragraf organizacyjnego porządku, brzmiał niewinnie: „Przewodniczący zjazdu lub kierujący jego obradami może wykluczyć z obrad osoby, które swym zachowaniem godzą w powagę obrad lub je zakłócają.” W teorii – chroni powagę. W praktyce – daje narzędzie do uciszania każdego, kto zada niewygodne pytanie.
Członek NRŁ z Elbląga uznał, że taki zapis to nieco za dużo jak na środowisko, które lubi mówić o koleżeństwie i demokracji. Złożył więc wniosek o jego wykreślenie. W odpowiedzi usłyszał, że zapis jest potrzebny, bo na poprzednim zjeździe ktoś był nietrzeźwy. Logika nie do podważenia – skoro raz w historii ktoś przyszedł po kieliszku, lepiej od razu zapewnić sobie prawo do wyrzucania każdego, kto ma inne zdanie.
Potem poszło już szybko. Wniosek o usunięcie punktu 10 odrzucono – 30 głosów za odrzuceniem, 8 przeciw, 7 wstrzymujących się. Zwykła większość wystarczyła, by formalnie zakończyć debatę, a nieformalnie rozpocząć nagonkę. Bo kto w PZŁ ośmiela się podważać decyzje prezydium, ten automatycznie staje się „problemem”.
Warto zwrócić uwagę, że w momencie podjęcia tego tematu, frekwencja miała poziom godny kongresu narodowego. 45 głosów w pierwszym głosowaniu, 46 w drugim, wszyscy aktywni i zdyscyplinowani, ale o braku na obradach drugiej połowy delegatów nikt się nie zająknął. A obecni nie przyjechali przecież po to, by debatować nad budżetem czy planem działania okręgu, ale by wziąć udział w plebiscycie na temat jednego człowieka. To była prawdziwa demonstracja jedności – takiej, która pojawia się tylko wtedy, gdy trzeba kogoś symbolicznie pożegnać.
Kiedy członek NRŁ z Elbląga oświadczył, że nie będzie uczestniczył „w tej szopce”, a jego zachowanie ma zostać odnotowane w protokole – zyskał natychmiastowy status wroga wewnętrznego. Wystąpienia po nim przypominały koncert moralnego oburzenia. Delegaci jeden po drugim potępiali jego ..."nielicujące z powagą zachowanie"..., ..."policzek dla delegatów"... i ..."brak szacunku wobec zjazdu".... W ciągu kilkunastu minut cała organizacyjna wspólnota pokazała, jak skutecznie potrafi zintegrować się wokół idei potępienia jednego z własnych.
Nikt już nie wspominał o meritum – o punkcie 10, o zasadach, o demokracji. Teraz liczył się tylko ton potępienia. Nawet obecny na sali prezes NRŁ Marcin Możdżonek, który wcześniej apelował o dyskusję i dialog różnorodności poglądów, szybko dodał, że ..."takie zachowanie nie powinno mieć miejsca"... Słowa o „dyskusji i dialogu” wyparowały w oparach zgodnego oburzenia.
Zjazd dokończono w spokoju. Sprawozdania przyjęto, budżet zatwierdzono, plany ogłoszono. I choć protokół kończy się słowami o wyczerpaniu porządku obrad, to w powietrzu unosił się coś jeszcze – zapach organizacyjnej satysfakcji. Oto wspólnota pokazała, że potrafi działać zgodnie, gdy tylko znajdzie odpowiedniego wroga.
Kilka dni później członek NRŁ z Elbląga złożył rezygnację. Oficjalnie – z własnej woli. Nieoficjalnie – jak każdy, kto odważył się powiedzieć coś niezgodnego z linią prezydium, dowiedział się, że w PZŁ krytyka nie jest błędem proceduralnym, lecz przestępstwem koleżeńskim.
W ten sposób IX Zjazd Delegatów PZŁ w Elblągu przeszedł do historii nie jako forum debaty, lecz jako wzorcowy pokaz mechanizmu, w którym organizacja broni swojej jedności przez eliminację każdego, kto głośno myśli inaczej. W PZŁ, jak się okazuje, nie trzeba być przeciw łowiectwu, by zostać uznanym za jego wroga, wystarczy mieć inne zdanie.
|
|
|  |

08-10-2025 12:23 | stary byk | Tak jak w moim kole. To co powie ZK jest święta, nawet jak są to zwyczajne idiotyzmy. Każdy kto ma swoje zdanie jest wrogiem nr 1 i poddany zostaje ostracyzmowi. |
| |